Nowosądeczanie przegrywali po pierwszej połowie 0:2, choć prowadzenie Wisły Płock mogło być jeszcze bardziej okazałe. Marcin Cabaj dwukrotnie powstrzymał strzelca obu bramek Marcina Krzywickiego, a lob Janusza Dziedzica poleciał nad poprzeczką. Sandecja poważnie zagroziła bramce gości tylko raz, lecz Łukasz Grzeszczyk uderzył niewiele obok słupka. - Graliśmy pasywnie, a Wisła bardzo agresywnie, co przełożyło się na dwubramkowe prowadzenie. Rywal przewyższał nas także szybkością - powiedział Gevorg Badalyan.
22-letni napastnik pojawił się na placu gry w 64. minucie i był to strzał w dziesiątkę. 60 sekund później jego gol dał nadzieję Sandecji na odrobienie strat. Akcja zaczęła się od wysokiego dośrodkowania w pole karne Piotra Kosiorowskiego. - Strąciłem piłkę głową, Łukasz Grzeszczyk ograł rywala, podał a ja strzeliłem bramkę. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy - skomentował Ormianin, dla którego była to premierowe trafienie w I drużynie. Wcześniej strzelał jedynie w czwartoligowych rezerwach.
Choć piłkarze z Nowego Sącza przeważali od rozpoczęcia drugiej połowy, to szczególnie było to widać po zdobyciu kontaktowego gola. Podopieczni Ryszarda Kuźmy złapali wiatr w żagle i starali się przynajmniej uratować punkt. Dopięli swego w 89. minucie, kiedy do siatki trafił Adam Mójta, wykorzystując rzut karny. "Biało-czarni" z jednej strony cieszyli się z remisu, a z drugiej czuli lekki niedosyt, bo bardzo bliski szczęścia był w 85. minucie Rafał Zawiślan. Rezerwowy pomocnik minimalnie spudłował.
- Byliśmy w drugiej części aktywniejsi, dążyliśmy do wyrównania, co się udało. Możemy żałować niewykorzystanych szans, szczególnie w II połowie, bo mogliśmy wygrać 3:2, a nawet 4:2. Patrząc na to, że pierwsze 45 minut należało do gości, po zmianie stron to my byliśmy lepsi, remis jest sprawiedliwym wynikiem - zakończył Badalyan.