Maciej Korzym: Moja forma? Czekam na zimę, na dwa obozy i na normalną pracę

- Z Ruchem dostaliśmy kubeł zimnej wody i musieliśmy się szybko odbudować, bo 1:4 u siebie naprawdę boli - mówi [tag=6979]Maciej Korzym[/tag] z Korony Kielce, która niespodziewanie pokonała na wyjeździe Cracovię 2:1.

Kielczanie przegrywali w Krakowie już 0:1 po golu Dawid Nowak w 36. minucie, ale błyskawicznie wyrównali za sprawą Piotra Malarczyka , a tuż po przerwie zadali drugi cios, dzięki któremu wywieźli spod Wawelu komplet punktów. - Szybkie wyrównanie i gol strzelony rywalowi do szatni to zawsze dobry bodziec. Myślę, że to był kluczowy moment spotkania - komentuje Korzym.

Korona zaskoczyła Cracovię na początku II połowy, gdy na boisku pojawił się właśnie "Korzeń". Drużyna Jose Rojo Martina rzuciła się na gospodarzy i na 10 minut zamknęli ich na połowie. Napastnik Korony nie potrafi jednak odpowiedzieć na pytanie, czy to było główne założenie na drugą część meczu.

- Nie wiem, co się działo w szatni, bo rozgrzewałem się na boisku, ale rzuciliśmy się Cracovii do gardeł. Skąd wiedziałem, co mam robić? Zawsze idę w ogień za kolegami - uśmiecha się Korzym i dodaje: - Jak ktoś się zna na piłce, to od razu to zauważy, że Cracovia dobrze operuje piłką, że ma wielu dobrze operujących piłką zawodników. Pasy potrafią grać w piłkę i to robią. Czym ich zaskoczyliśmy? Mieliśmy plan i chyba był dobry, skoro wygraliśmy.

15 punktów na półmetku sezonu zasadniczego to nie jest dorobek, który satysfakcjonuje Koronę. Kielczanie spoglądają jeszcze w ogóle w górę tabeli na miejsca 1-8? - Dla nas się liczy cały sezon, bo dopiero później są podziały na grupy. Po 30. kolejce będziemy się martwili. Czy myślimy o awansie do grupy mistrzowskiej? Trzeba być optymistą - dopóki piłka w grze, to szansa jest - mówi Korzym.

25-latek dopiero wraca do pełni formy po kontuzji stawu skokowego, której doznał 19 maja 2013 roku w meczu z Jagiellonią Białystok. W starciu z bramkarzem Jagi Jakubem Słowikiem złamał wtedy kostkę i do gry wrócił - i to w ekspresowym tempie - po niespełna pięciu miesiącach.

- Widać gołym okiem, że nie mam tyle siły, co przed kontuzją, ale daję z siebie wszystko. Po pięciu miesiącach przerwy i bez okresu przygotowawczego, a tylko po zwykłej rehabilitacji w czterech ścianach, to nie jest łatwo odbudować szybkość i wytrzymałość. Czekam na zimę, na dwa obozy i na normalną pracę. Wiosną zobaczymy, w jakim jestem miejscu - zastrzega Korzym.

Komentarze (0)