Daniel Kruczyński z Żywca prowadził pojedynek dość dobrze, bo ustrzegł się złych decyzji, które miałyby wpływ na wynik. W 36. minucie wprawił jednak w konsternację wszystkich obserwatorów. Z opóźnieniem odgwizdał faul Macieja Scherfchena w okolicach linii środkowej boiska, po czym zastanowił się jeszcze chwilę i pobiegł pokazać żółtą kartkę... Dawidowi Jasińskiemu. Taka pomyłka byłaby zrozumiała, gdyby w całej sytuacji panował tłok, a w zdarzeniu brało udział wielu piłkarzy. Tak jednak nie było, a defensor zielonych stał w zupełnie innym sektorze boiska - przy linii bocznej.
Dla sztabu szkoleniowego Warty ten błąd jest o tyle problematyczny, że Jasiński zbiera najwięcej kartek w całej drużynie. Sobotnie "żółtko" było już jego dziesiątym. Jeśli nadal będzie kolekcjonował upomnienia z taką częstotliwością, to wiosną weźmie udział w niewielu meczach. - Tych kartoników jest zbyt dużo, to prawda, ale akurat w sobotę Dawid nie powinien być ukarany, bo faul popełnił inny piłkarz - zaznaczył trener Marek Kamiński.
Początkowo sądzono że Jasiński został upomniany za dyskusje z arbitrem. - Tak nie było. Bez wątpienia sędzia się po prostu pomylił i pokazał kartkę niewłaściwemu zawodnikowi - dodał opiekun zielonych.
Co ciekawe, Scherfchen, który w 36. minucie uniknął sankcji, i tak zakończył spotkanie z "żółtkiem", ale obejrzał je później - w zupełnie innej sytuacji.