Po przegranych derbach szatnię GieKSy odwiedził... ksiądz. "Namaszczenia chorych nie było"
GKS Katowice derbową potyczką z GKS-em Tychy przerwał świetną serię dziewięciu meczów bez porażki w I lidze. W drużynie z Bukowej temat pojedynku z Jaworzna już jednak nie istnieje.
- Mecz z GKS-em Tychy to w naszej szatni temat zamknięty. Skupiamy się tylko na następnej kolejce i na tym, żeby zdobyć trzy punkty. Nie chcemy nic udowadniać. Nie ma rewolucji w przygotowaniu. Robimy to, co przed każdym meczem. Będziemy chcieli pokazać jeszcze więcej zaangażowania i konsekwencji w tym, co robimy - zapewnia Łukasz Budziłek, bramkarz GieKSy.
Katowiczanie przegrali w lidze po raz pierwszy od 31 sierpnia, kiedy bez punktów wracali z Łęcznej. - Każda seria ma to do siebie, że musi się skończyć. Nasza została przerwana w ostatniej w kolejce, z przeciwnikiem, z którym najmniej sobie tego życzyliśmy i w stylu, jakim najmniej chcieliśmy. Mam nadzieję, że zapoczątkujemy kolejną serię zdobyczy punktowej, żeby wciąż trzymać się wysoko i być w czołówce - dodaje 22-latek.Po meczu z tyszanami szatnię GieKSy odwiedził klubowy kapelan ks. Krzysztof Sitek. - Namaszczenia chorych nie było - śmieje się Budziłek. - Ksiądz przyszedł rozluźnić atmosferę i zobaczyć jakie nastroje panują w szatni. Jest naprawdę w porządku, zawsze przyniesie ze sobą sporą dawkę optymizmu. Jeśli ktoś ma jakiś problem, to też zawsze może się do niego zwrócić - wyjaśnia gracz z Bukowej.