Są pozytywy po meczu z Irlandią, ale do pełni szczęścia chyba wiele jeszcze brakuje?
Waldemar Sobota: - Zagraliśmy na zero z tyłu. Cała gra drużyny dobrze wyglądała w tyłach. Nie możemy być jednak do końca zadowoleni, bo przede wszystkim chcemy wygrywać mecze. Do zwyciężania w spotkaniach są potrzebne bramki, a tych po raz kolejny nie udało nam się strzelić.
[b]
Żeby jednak strzelać te bramki, to potrzebne są do tego sytuacje. Takich przeciwko Irlandii zdecydowanie brakowało. [/b]
- Dokładnie, tych sytuacji klarownych na pewno nie było. Chcieliśmy jednak za wszelką cenę strzelić te bramki i wygrać to spotkanie. Czasem jak bardzo się chce, to akurat nie wychodzi. Tym razem tak było. Dodatkowo boisko też do końca nas nie rozpieszczało, bo nie było pod naszą grę. W tym nie szukamy jednak usprawiedliwienia, bo na pewno w ofensywie musimy dać więcej i coś zrobić, aby po prostu było lepiej.
Murawa na stadionie była fatalna...
- Nie chciałbym szukać usprawiedliwienia w tym, że murawa była zła. Już jednak dzień przed meczem, podczas ostatniego treningu, widzieliśmy tę murawę i wiedzieliśmy, że będzie się na niej ciężko grać, szczególnie z takim zespołem, jak Irlandia. Wiadomo, że oni bazują na tym, aby jak najszybciej przedostać się pod bramkę rywala grając długimi piłkami. My swoją grę opieramy na innym rozegraniu.
Ty na boisku zacząłeś się lepiej prezentować po około godzinie gry. Czy ma to jakiś związek z tym, że wtedy z murawy zszedł już Robert Lewandowski do którego grana jest większość piłek, a w związku z tym mniej trafia ich do skrzydłowych?
- Nie patrzę na to z tej strony, bo wydaje mi się Robert dla tej reprezentacji jest niezbędny. Jest to tak klasowy zawodnik, że nie ma co szukać jakichś podtekstów.
Chodzi mi jednak o rozwiązania taktyczne, a nie samego Roberta Lewandowskiego.
- Nie wiem, może akurat tak było, bo też wiadomo, że mamy zaufanie do Roberta i staramy się jak najczęściej te piłki do niego grać, bo wiemy, że potrafi z nimi wiele zrobić. Gdy zszedł, to inni zawodnicy musieli wziąć ciężar gry na swoje barki. Może dlatego tak to wyglądało.
Tylko trzech zawodników wystąpiło w podstawowym składzie w meczach zarówno ze Słowacją, jak i Irlandią. Poza Robertem Lewandowskim i Jakubem Błaszczykowskim, byłeś to ty. Czujesz się ważną osobą w tej drużynie?
- Na pewno się tak nie czuję. Wiadomo, jak klasowymi zawodnikami są Kuba i Robert. Ja cieszę się z tego, że trener dwa razy wystawił mnie od początku i dostałem szansę na to, aby dwukrotnie się zaprezentować. Sam po sobie wiem, że mogę z podniesioną głową patrzeć na to, jak zagrałem w defensywie, a to też jest ważne. Jeśli chodzi o ofensywę, to wiem że jest duże pole manewru.
Brakuje wam żywiołowego dopingu z trybun? W Poznaniu praktycznie go nie było.
- Na pewno trochę tego brak, bo zawsze kibice za nami murem stali. Ja może nie mam dużego stażu w kadrze, ale zawsze jak byłem w reprezentacji, to ten doping był bardzo głośny. My na pewno swoją grą nie rozpieszczaliśmy kibiców, a każdy kibic ma do tego prawo, aby trochę ponarzekać. Wierzę, że niedługo to wszystko się zmieni i razem z kibicami pójdziemy jedna drogą.
Jak ty odebrałeś te gwizdy, które pojawiły się we Wrocławiu, gdy schodziłeś z boiska?
- Nie było to dla mnie pozytywne i nie była to dla mnie komfortowa sytuacja. Wydaje mi się jednak, że na spotkaniu byli nie tylko kibice z Wrocławia. Na meczach reprezentacji bywają ludzie z całego kraju. Tam nie zagraliśmy dobrego meczu i kibice mieli do tego pełne prawo.
Na zgrupowaniu reprezentacji Polski spotkałeś teraz kilku kolegów.
- Dokładnie, to fajna sprawa. Jeszcze niedawno reprezentowaliśmy barwy jednego klubu, a teraz spotkaliśmy się na zgrupowaniu drużyny narodowej. Po chwili rozłąki mogliśmy powspominać stare czasy i dowiedzieć się, jak wszystko funkcjonuje w innych drużynach.
To z kim byłeś w pokoju? Z Tomkiem Hołotą?
- Zostawiliśmy z góry przydzieleni i byłem w pokoju z Tomkiem. Nie minęło dużo czasu jak opuściłem Wrocław, ale pewne sprawy nowe już były i mieliśmy okazję o nich porozmawiać.
[b]
Jaka jest twoja pozycja w Club Brugge?[/b]
- W jednym spotkaniu nie zagrałem od początku tylko 25 minut. Tam jest tak szeroka kadra, że gdy mamy trzy mecze w tygodniu, a tak wtedy było, to trener rotuje składem. W jednym meczu nie grałem od początku, a we wszystkich innych tak. Na pewno jestem pozytywnie do tego wszystkiego nastawiony. Jestem tam od dwóch miesięcy, nie przechodziłem z drużyną żadnego okresu przygotowawczego, więc trochę powiem szczerze, że jeszcze tego zgrania mi trochę brakuje.
Po tym co mogliśmy zaobserwować między innymi w klubowej telewizji, to chyba wielkie nadzieje tam z tobą mają?
- Na pewno tak, tak mi się wydaje. Jestem dobrze postrzegany w klubie, każdy się o mnie troszczy. Nie mam żadnego problemu. Wydaje mi się, że powinno być z górki. Ta dyspozycja, którą jednak mam, to uważam że nie jest optymalna. Wydaje mi się, że w pełni formy będę jeżeli przepracuję pierwszy okres przygotowawczy.
Byłeś zaskoczony zmianą trenera?
- Tak. Byłem nieco ponad tydzień w Belgii, wygrywamy spotkanie i nagle zmiana trenera. To tylko pokazuje, jak ambitny jest to klub. Nie tylko w lidze belgijskiej, ale i na arenie międzynarodowej chcą odnosić sukcesy.
Porozumiewasz się po niemiecku czy też może opanowujesz już lokalny język?
- Język flamandzki jest dla mnie trochę ciężki. Większość zawodników rozmawia po angielsku, mniejsza część po niemiecku. Na początku bardziej będę szkolił się w języku angielskim, żeby komunikacja była jeszcze lepsza.
Jakie było twoje pierwsze wejście do szatni Club Brugge? Były żarty, że to przyszedł ten, który wyrzucił nas z europejskich pucharów?
- Na pewno były jakieś takie sytuacje, ale w pozytywnym znaczeniu (śmiech). Przywitałem się z kolegami i pozytywnie to wszystko odbieram. Teraz mam nadzieję, że moja forma będzie lepsza i te wyniki też będziemy osiągać lepsze.
[i]Współpraca: Dawid Płaczkiewicz
[/i]