Wszyscy zdają sobie sprawę, że klubem numer jeden w Poznaniu jest Lech. Warta jednak zmontowała solidną ekipę, która pokazała, że w piłkę grać potrafi. Ostatnio co prawda wpadła w kryzys i spadła na przedostatnią pozycję w tabeli, ale kibiców brakowało od początku sezonu. - Każdy mi mówił, że jak będziemy dobrze grali, to kibice przyjdą na stadion. W pewnym momencie byliśmy wysoko w tabeli, graliśmy w Pucharze Polski i okazało się, że to nie jest metoda na zapełnienie trybun - mówił Bogusław Baniak, trener Warty.
Tydzień temu Zieloni podejmowali w "ogródku" Zagłębie Lubin. W stolicy Wielkopolski zjawiło się pół tysiąca fanów gości, którzy przez 90 minut żywiołowo dopingowali swój zespół. - Przeważali kibice Zagłębia i mogliśmy się poczuć jak na wyjeździe. Ciężko się gra, nawet u siebie, jak cały czas słychać doping dla drużyny przeciwnej. Szkoda, że garstka naszych kibiców nie potrafiła się trochę przeciwstawić - opowiadał o atmosferze na trybunach Tomasz Magdziarz, kapitan poznaniaków. - To strasznie boli zawodników. Zagłębie grało przy własnym trybunach. Przykro nam się zrobiło wychodząc na mecz, ale nie zmienimy tego z dnia na dzień czy z sezonu na sezon. Warta jest leciutko zapomniana - dodał Baniak.
Klub na razie nie czyni szczególnych starań, aby przyciągnąć ludzi na stadion. Zajmie się tym dopiero za jakiś czas. - Jesteśmy na takim etapie funkcjonowania klubu, w którym powstaje sportowa spółka akcyjna. Na tym się skupiamy i gdy sprawy organizacyjne zostaną ogarnięte, to zajmiemy się zapełnieniem trybun - poinformował Krzysztof Piech, rzecznik Warty.
W sobotę o godzinie 15.00 poznaniacy podejmą Dolcan Ząbki i obiekt przy Drodze Dębińskiej znów pewnie zapełni się w tylko maleńkiej części.