Czarni po ostatnim meczu z Unią Janikowo, wydawali się drużyną zdolną postraszyć faworytów. W Sosnowcu straszyli tylko na początku, kiedy to z dystansu strzelał Marcin Dziopa, a Maciej Gostomski zdołał tylko wzrokiem odprowadzić piłkę, która o centymetry minęła słupek jego bramki. Później klarownych sytuacji już brakowało. Wystawiony na szpicy były gracz Zagłębia Tadeusz Tyc nie dostawał dobrych podań, a w całym meczu oddał zaledwie jeden strzał i to taki, z którym najmniejszych problemów nie miał bramkarz Zagłębia. - Nie tak wyobrażałem sobie powrót na Stadion Ludowy. Niestety nie potrafiliśmy dzisiaj stworzyć zagrożenia pod bramką rywali - mówił później najlepszy strzelec Czarnych.
Zagłębie też nie imponowało. Szczególnie w pierwszej połowie podopieczni Miroslava Copjaka mieli problemy z dobrze poukładanym zespołem rywala. Po raz kolejny dał się we znaki brak klasowego rozgrywającego, więc obrońcy Zagłębia grali długie piłki do napastników z pominięciem linii środkowej. Nie był to najlepszy sposób na sforsowanie defensywy Czarnych, ale znowu okazało się, że największa siła sosnowiczan drzemie w stałych fragmentach gry. Uparcie szlifowane na treningach rzuty wolne i rożne są pomyślane tak misternie, że czasem gubią się w nich sami zawodnicy, co wywołuje wesołość na trybunach. Jeżeli jednak wszystko wyjdzie zgodnie z planem, to najczęściej padają po nich bramki. Tak właśnie było w 18 minucie. Po rzucie rożnym i sporym zamieszaniu w polu karnym, piłkę do siatki wepchnął Wojciech Białek. To już czwarta bramka środkowego obrońcy Zagłębia w tym sezonie.
W drugiej połowie Czarni musieli się odkryć, dzięki czemu więcej miejsca w środku pola mieli gospodarze. Dużo dała zmiana katastrofalnie grającego Daniela Niedzielskiego. W 58. minucie błąd popełnił bramkarz gości, który niepewnie wypiąstkował piłkę. Ta trafiła do wprowadzonego chwilę wcześniej Rafała Pietrzaka, który natychmiast zacentrował ją z powrotem w pole karne. Tam czekał już najlepszy strzelec Zagłębia Krzysztof Myśliwy, który precyzyjnym strzałem głową ustalił wynik meczu. - Szkoda tej kuriozalnej bramki, bo była szansa na wywalczenie remisu, choć muszę przyznać, że Zagłębie było lepsze - żałował trener drużyny z Żagania Janusz Kubot. - Czarni to naprawdę dobra drużyna. Po tym, co dzisiaj zobaczyłem, trudno uwierzyć, że są tak nisko w tabeli - chwalił rywala drugi trener Zagłębia Gerard Juszczak.
Na koniec trzeba parę słów poświęcić arbitrowi sobotniego spotkania. - To był dramat - skomentował postawę Pawła Posłonki jeden z miejscowych działaczy. Sędzia z Małopolski nie dostrzegał wielu fauli, inne przewinienia z kolei widział chyba tylko on. W dodatku kilka razy niepotrzebnie sięgał po żółte kartki. - Jaka liga, tacy sędziowie - przytomnie zauważył ktoś na trybunach.
Zagłębie Sosnowiec – Czarni Żagań 2:0 (1:0)
Zagłębie Sosnowiec: Gostomski - Bartos, Marek, Białek, Pajączkowski, Kłoda (72'Smolec), Beliński (58'Błażejewski), Bodziony, Niedzielski (52'Pietrzak), Bałecki, Myśliwy.
Czarni Żagań: Stawiarski - Wysoczan, Bednarz, Piechowiak, Trachimowicz, Kwiatkowski, Kryszak (63'Kassiak), Dziopa, Bała (82'Bajdziak), Wielgus (59'Glanc), Tyc.
Żółte kartki: Bałecki, Kłoda, Beliński (Zagłębie) oraz Kryszak, Tyc, Piechowiak (Czarni).
Sędzia: Paweł Płoskonka.
Widzów: 1500.