Wicemistrz Polski przed przerwą reprezentacyjną pokonał przed własną publicznością Górnika Zabrze (3:1), Ruch Chorzów (4:2) i w poniedziałek w ramach 17. kolejki T-Mobile Ekstraklasy rozbił Cracovię na jej terenie 6:1.
- Mieliśmy sposób na Cracovię. Chcieliśmy popsuć tę jej spokojną, długą grę. Kiedy już prowadziliśmy 3:0, Pasy nie mogły grać spokojnie, ale trzeba im jednak oddać, że przez cały mecz grały dobrze. Wynik 6:1 nie oddaje sprawiedliwie przebiegu spotkania, bo Cracovia to naprawdę dobra drużyna. To trochę za wysoki wynik, ale takie mecze się zdarzają, a my się cieszymy z trzech punktów - mówi Gostomski.
Lech zagrał w Krakowie kapitalnie, ale też miał dużo szczęścia, bowiem Pasy w I połowie aż cztery razy trafiły w słupek bramki Gostomskiego i prawidłowo zdobyły gola, którego sędzia Marcin Borski nie uznał.
[wrzuta=7xwt7mjUk7z,mmkk07]
- To były nie tylko słupki, bo też dużo strzałów blokowali obrońcy, ale słupki były na Cracovii bardzo szerokie (uśmiech). Mówi się, że szczęście sprzyja lepszym. Kto wie, co by było, gdyby Cracovia wykorzystała te sytuacje, ale ich nie wykorzystała, a my swoje tak - komentuje golkiper Kolejorza.
Było to trzecie kolejne zwycięstwo lechitów w ekstraklasie, co jest zalążkiem serii. - Nie lubię określeń "passa", "seria". Robimy po prostu wszystko, żeby wygrywać, została nam tylko liga i na tym się skupiamy. Do końca roku zostały cztery mecze i do podniesienia jest 12 punktów. Czujemy się mocni i musimy gonić czołówkę, co
nam się udaje w ostatnich tygodniach, ale nie możemy zgubić koncentracji i wpaść w samozachwyt - przestrzega Gostomski.