Kolejorz przejechał się po Pasach na ich terenie, ale nie brakowało mu też szczęścia. Przy stanie 0:1 dwa razy Macieja Gostomskiego po strzałach Vladimira Boljevicia ratowały słupki, a sędziowie nie uznali też gola Czarnogórca, dopatrując się spalonego. Przy 0:2 i 0:3 Boljević jeszcze po razie ostemplował słupek bramki gości.
- Nie ma co ukrywać, że dobrze rozpoczęliśmy mecz, strzeliliśmy bramkę i graliśmy solidnie. Był jednak taki moment, że Cracovia przejęła inicjatywę, ale mecz bardzo dobrze się nam układał, bo właśnie w tym momencie strzeliliśmy kolejnego gola. Do przerwy było 3:0, co jest dobrym wynikiem, a tuż po zmianie stron zdobyliśmy czwartą bramkę. Duży szacunek dla Cracovii, bo cały czas dążyła do tego, żeby nas ukąsić i atakowała. Mieliśmy też troszeczkę szczęścia, bo nasza bramka była poobijana - przypominam słupki Boljevicia - mówi trener Rumak.
[wrzuta=24koWuH3N89,mmkk07]
Mimo efektownej wygranej opiekun Lecha dostrzega mankamenty w grze swojego zespołu: - Zespół nigdy nie jest kompletny. Przez te 16 dni przerwy z treningu na trening wyglądaliśmy coraz lepiej i z tego się cieszyłem. Z Cracovią udało się to przełożyć na warunki meczowe, ale i tak czeka nas dużo pracy, bo oddaliśmy piłkę Pasom, a to my mieliśmy mieć inicjatywę.
Na szkoleniowcu nie robi specjalnego wrażenia to, że to pierwsze tak wysokie wyjazdowe zwycięstwo Lecha w lidze od 22 lat: - To nic wielkiego. Strzeliliśmy sześć bramek, ale to są normalne trzy punkty. To już jest historia, mecz się skończył i myślę już o Zagłębiu. Nie popadamy w euforię, twardo stąpamy po ziemi. Naprawdę duży szacunek należy się Cracovii za ten mecz.
Mariusza Rumaka cieszy natomiast to, że okazałym łupem bramkowym podzieliło się aż sześciu zawodników: - Kiedyś było tak, że jak Artiom Rudnev nie strzelał, to Lech nie za bardzo miał pomysł. Dziś doprowadziliśmy do tego, że każdy może strzelać bramki. Lech jest nieprzewidywalny i o to nam chodziło.