Ugochukwu Ukah: To nie tak miało wyglądać

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po bezbarwnym meczu Jagiellonia musiała uznać wyższość Lechii. Gdańszczanie również nie zagrali nadzwyczajnie, ale wykorzystali swoją szansę.

Przedmeczowe założenia były zupełnie inne. To żółto-czerwoni byli zdecydowanym faworytem spotkania i zapowiadali walkę o zwycięstwo. Jeśli w pierwszej połowie rywalizacji zawodnicy Jagi potrafili stwarzać sobie od czasu do czasu sytuacje w polu karnym przeciwnika, to w drugiej odsłonie meczu na boisku panował chaos. - Mieliśmy do przerwy bardzo dobrą okazję, ale niestety Bekim Balaj nie trafił do siatki. Później wyglądało to z naszej strony bardzo źle, chociaż i tak kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń, aż do tej nieszczęśliwej bramki. Teraz jesteśmy źli na siebie, że tak to się skończyło, bo mieliśmy grać zupełnie inaczej - powiedział po meczu smutny [b]Ugochukwu Ukah.

Przy piłce Ugochukwu Ukah
Przy piłce Ugochukwu Ukah

[/b]

Po przerwie, chcąc zagrać jeszcze agresywniej, Piotr Stokowiec dokonał dwóch zmian. Roszady w składzie przyniosły jednak efekt odwrotny do zamierzonego. Obaj zmiennicy wyglądali na totalnie zagubionych na boisku. Zanosiło się na bezbramkowy remis, aż do 79 minuty, kiedy to obrońcy Jagiellonia podarowali zawodnikom Lechii możliwość wygrania meczu. Piotr Wiśniewski wykorzystał sytuację sam na sam z Krzysztof Baran i ustalił wynik spotkania. - Przyznaję, że straciliśmy bramkę po moim dużym błędzie. Wybijałem piłkę sprzed pola karnego i zamiast zagrać daleko do przodu, trafiłem w plecy Grzelczaka. Futbolówka spadła pod nogi Wiśniewskiego i już nie mogliśmy nic zdziałać, zrobiło się 0:1. Potem był jeszcze ten rzut wolny pośredni, ale i w tym przypadku szczęście nie było po naszej stronie, Dani trafił w mur - zakończył Ukah.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)