W sobotnim spotkaniu ligowym z FSV Mainz piłkarze Borussii Dortmund wywalczyli dwa rzuty karne, kiedy na murawie nie przebywał już etatowy egzekutor stałych fragmentów Marco Reus.
Przy stanie 1:1 w 77. minucie do piłki podszedł Robert Lewandowski i pewnym strzałem pokonał Lorisa Kariusa. W doliczonym czasie gry futbolówkę do rąk wziął Henrich Mchitarjan i ustawił ją na "wapnie". Kiedy szykował się do uderzenia, podbiegł do niego kapitan Sebastian Kehl i poinformował, że wykonawcą będzie "Lewy". Ormianin odszedł ze spuszczoną głową, a polski snajper ponownie nie dał szans golkiperowi Mainz.
Na pierwszy rzut oka mogło wydawać się, że Lewandowski zachował się egoistycznie, chcąc poprawić swoje położenie w klasyfikacji strzelców. Sytuację szybko wyjaśnił jednak Juergen Klopp, przekonując, że doszło do nieporozumienia.
Jesteś kibicem piłki nożnej? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku! Nie zwlekaj! Kliknij i polub nas.
- Odpowiedzialność za to, co się wydarzyło, biorę na siebie. Miki był niestety mocno zawiedziony, natomiast Lewy z pewnością pozwoliłby mu uderzać. Pokazałem jednak na palcach, że wykonywać jedenastkę ma numer "9", podczas gdy Henrich najprawdopodobniej zobaczył dziesięć palców (Mchitarjan gra z "10" na plecach - przyp.red.). To była bardzo niefortunna sytuacja i przeprosiłem za to zawodnika. Chciałem tylko, żeby piłka znalazła się w siatce - wytłumaczył trener BVB.
Klopp po końcowym gwizdku zdradził także, że wszystkie zmiany, których dokonał wyjątkowo wcześnie, były wymuszone problemami zdrowotnymi piłkarzy. - Bender miał kłopoty z udem, Kuba z biodrem, natomiast Marco uskarżał się na ból w łydce. Poza tym po meczu podszedł do mnie Sahin i powiedział, że również on doznał urazu - przyznał szkoleniowiec.
Borussia aż do 70. minuty nie potrafiła sforsować defensywy FSV i nie rozgrywała najlepszych zawodów. - Pokazaliśmy wielką wolę walki, co bardzo mnie cieszy. To było spotkanie na styku, którego szalę na swoją stronę mogli przechylić także gospodarze. Mainz jest klasowym zespołem - ocenił "Kloppo".