Sytuacja kadrowa Lecha Poznań jest ostatnio bardzo słaba. W piątek na ławce rezerwowych zasiadło aż czterech młodych zawodników, którzy normalnie mieli problemy z załapaniem się do meczowej osiemnastki. Co prawda na ostatni mecz z Zawiszą Bydgoszcz kilku nieobecnych graczy powinno być już do dyspozycji Mariusza Rumaka, to zabraknie na pewno Bartosza Ślusarskiego.
Napastnik Kolejorza będzie musiał pauzować za żółte kartki. W 72. minucie piątkowego spotkania z Wisłą Kraków Bartosz Ślusarski brutalnie i z opóźnieniem zaatakował Łukasza Burligę za co Paweł Gil ukarał go kartką. - Trochę się zagrzałem i niepotrzebnie go faulowałem. Wcześniej był jednak faul na mnie i sędzia go nie odgwizdał. Piłka była moja, a Burliga mnie popychał i chyba ten moment zaważył. Przeprosiłem go później, bo rzeczywiście za ostro zagrałem - opowiada skruszony Ślusarski.
32-letni zawodnik na boisku przebywał całą drugą połowę. Na listę strzelców nie zdołał się wpisać, ale i tak był zadowolony ze zwycięstwa w ostatnim tegorocznym spotkaniu przed własną publicznością. - Ta runda nie była najlepsza w naszym wykonaniu. Był to dla nas bardzo ważny mecz pod kątem tabeli. Graliśmy z niezłym przeciwnikiem i miło, że ostatni mecz na Bułgarskiej skończył się zwycięstwem 2:0 i w ten sposób pożegnaliśmy tę część sezonu w Poznaniu - mówi Ślusarski.
Mecz był toczony w trudnych warunkach, bo w stolicy Wielkopolski obficie padał śnieg, ale do tych warunków lechici zaadoptowali się znakomicie. - W szatni rozmawialiśmy i chłopcy, którzy grali ostatnio więcej to mówili, że teraz było lepsze boisko niż z Zagłebiem. Piłka lepiej chodziła niż na tych kępach tydzień temu - zakończył "Ślusarz".