Bramka Kamila Glika strzelona w pojedynku z Lazio Rzym była jego trzecim trafieniem w Serie A. Wcześniej Polak zdobywał gole w spotkaniach wyjazdowych, które ekipa ze stolicy Piemontu remisowała: 1:1 z... Lazio oraz 3:3 z Sassuolo. Tym razem 25-latek pokonał bramkarza rywali w zwycięskim spotkaniu rozegranym przed własną publicznością.
[i]
- Bardzo cieszy mnie to, że zwyciężyliśmy, a ponieważ wpisałem się na listę strzelców, radość jest tym większa. Czy już teraz jestem czarną bestią (la bestia nera - przyp.red.) dla Lazio? Wiem, że w poprzednim sezonie zdobyłem bramkę przeciwko tej drużynie w Rzymie, ale nie sądzę, by Biancocelesti się mnie obawiali[/i] - przyznaje zadowolony Glik.
W ostatnich trzech kolejkach Torino FC zgromadziło aż 7 "oczek" i awansowało na 7. pozycję w tabeli. Biorąc pod uwagę, że poprzedni sezon zespół Giampiero Ventury zakończył na 15. miejscu, progres jest znaczący. - Spisujemy się naprawdę bardzo dobrze i tylko tak trzymać. Miło jest zobaczyć swoją drużynę na tak wysokiej lokacie, ale tabela jest bardzo wyrównana i jedna porażka może spowodować znaczny spadek. Dlatego też nie wpadamy w euforię, ale skupiamy się na dwóch ostatnich meczach w tym roku, by zdobyć w nich jakieś punkty - tłumaczy Glik, którego czekają jeszcze potyczki z Udinese Calcio i Chievo Werona.
Czy realną perspektywą jest, że Glika i spółkę będziemy w przyszłym sezonie oglądać w europejskich pucharach? Turyńczycy mają sporą stratę do 5. pozycji - ostatniej gwarantującej grę w Lidze Europejskiej. - Nasze cele się nie zmieniają i są takie, by uplasować się wyżej niż przed rokiem. Dwa lata temu wróciliśmy do Serie A, przed rokiem zdołaliśmy się utrzymać, a teraz chcemy zająć miejsce w górnej połówce tabeli - analizuje reprezentant Polski, który pełni rolę kapitana Torino.
Jesteś kibicem piłki nożnej? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku! Nie zwlekaj! Kliknij i polub nas.