Portowcy byli po meczu z Jagiellonią Białystok (1:1) w słodko-gorzkich nastrojach. Słodkich, ponieważ rozegrali niezłe zawody, zdaniem Dariusza Wdowczyka jedne z najlepszych w sezonie. Z drugiej strony ich dorobek punktowy rośnie ostatnio w ślimaczym tempie – w sześciu kolejkach podnieśli z boisk tylko cztery z osiemnastu oczek.
- Po raz piąty wyszliśmy na prowadzenie i nie dowieźliśmy go do końca. Taka bywa piłka, bo co innego można powiedzieć po tym meczu - nie można się za wiele do nas przyczepić. Graliśmy bardzo dobrze przez 75-80 minut, nadawaliśmy ton i Jagiellonia praktycznie nie istniała na boisku. Stworzyła jedną czy dwie groźne sytuacje, ale nic poza tym. Byliśmy od nich lepsi w każdym aspekcie piłkarskiego rzemiosła - ocenił stanowczo Bartosz Ława.
- Słowa trenera Wdowczyka, że zagraliśmy naj w rundzie nie są odważne, a po prostu fachowe – zaznaczał kapitan Pogoni Szczecin. - Dominowaliśmy po prostu strasznie, kontrolowaliśmy wszystko co się działo. A że nie przełożyło się to na punkty... szkoda, ale nie zawsze należy oceniać mecz tylko przez pryzmat wyniku. Trener zdaje sobie sprawę, że niewiele może nam zarzucić w szatni - dodał.
Pochwały pochwałami, ale kilka mankamentów by się jednak znalazło. Ława przyznał, że zespołowi zabrakło koncentracji po uzyskaniu prowadzenia. Nie po raz pierwszy niepojąca była końcówka, w której jeżeli działo się cokolwiek ciekawego, to raczej pod polem karnym Radosława Janukiewicza.
- Rzucamy się do przodu po zwycięstwo, a nadziewamy się na kontrataki. Zawisza Bydgoszcz i Zagłębie Lubin wyprowadzili kilka, w sobotę aż tak źle nie było, ale faktycznie delikatnie opadliśmy z sił. Z drugiej strony nie przesadzajmy - Jagiellonia też nie rozwinęła skrzydeł i nie było tak, że prowadziliśmy jakąś dramatyczną obronę. Po prostu na boisku zrobiło się w samej końcówce nieciekawie. Szkoda, bo w ten sposób trochę zaciera się pozytywne wrażenie - przyznał doświadczony pomocnik.
Dariusz Wdowczyk stara się wpłynąć na wydarzenia zmianami i zmianą ustawienia. Na razie trudno się tymi manewrami zachwycić. Ba, działają one raczej na minus niż na plus. - Czy ja wiem czy przejście na trzech obrońców nie wypala? Trzeba szukać czegoś nowego, skoro nie można znaleźć recepty na przeciwnika w jeden sposób, to trzeba spróbować w drugi.
- Teraz Pogoń Szczecin jest delikatnie przebudowywana. Kilku piłkarzy odeszło, a trenerzy stawiają odważnie na młodzież. Fajnie byłoby mieć świetnych zmienników, ale tacy nastolatkowie jak Kort czy Walski też muszą się ograć i nabrać pewności. Na pewno będziemy mieć z nich pożytek, ale też nie przesadzajmy, że od razu po debiucie zaczną wygrywać mecze w pojedynkę. Mają 16-17 lat i do nich należy przyszłość - zapewnia Ława.
Remis z Jagą wystarczył Pogoni, by zapewnić sobie miejsce w górnej połówce tabeli przed przerwą zimową. - Przez całą rundą prezentujemy bardzo, bardzo równą formę. Ona częściej zwyżkowała niż jakoś spektakularnie spadała. Można nam zarzucić tylko jedno potknięcie, czyli mecz w Widzewem Łódź, w którym wszyscy zagraliśmy katastrofalnie - zaczynając od zawodnika z numerem pierwszym do tego z jedenastym. To jedyne piętno na tej rundzie. W pozostałych kolejkach graliśmy na jakimś tam ustabilizowanym poziomie, bez wahań formy - przypomniał kapitan klubu ze Szczecina.
Coraz częściej osoby z piłkarskiego światka przyznają, że grę Pogoni przyjemnie się ogląda. Ta udowadnia, że zmontowanie sensownej akcji złożonej z kilkunastu podań, wyprowadzonej z własnej połowy, z przegraniem strony nie jest misją niemożliwą. - Pogoń ma swój styl. Podobnie jak Cracovia, która mimo braku wielkich nazwisk gra tak, że miło się ją ogląda. Krakowianie zostali objawieniem ligi, ale my również zostaliśmy zauważeni i docenieni. Gramy piłkę efektowną, odważną, mniej lub bardziej efektywną. Nie można nam zarzucić chaosu i przypadku. Wiosną nie można tego zatracić - podsumował "El Capitano".