Wojciech Stawowy: Nie będzie spektakularnych transferów - marzę o utrzymaniu tej drużyny

Cracovia nie będzie głównym graczem na rynku w czasie zimowego okna transferowego, ale niewykluczone, że do rundy wiosennej Pasy przystąpią w całkiem innym kształcie, niż występowały jesienią.

Z końcem sezonu wygasają umowy 14 zawodników. 1 stycznia wszyscy będą mogli związać się kontraktami z nowymi klubami, które wejdą w życie 1 lipca i Cracovia nie zarobi na nich ani złotówki. A jeśli będzie chciała zarobić cokolwiek, będzie musiała sprzedać ich już w zimowym oknie transferowym. Przy Kałuży 1 biorą taki scenariusz mocno pod uwagę, więc niewykluczone, że tacy zawodnicy jak Milos Kosanović, Saidi Ntibazonkiza, Rok Straus, Krzysztof Danielewicz czy Vladimir Boljević ostatni mecz w barwach Pasów mają już za sobą.

- Mam świadomość tego, że piłkarze się wyróżniają i są chętni na ich pozyskanie, ale gdyby oni odeszli, to byłby problem. Przeszliśmy długą drogę, oni się wiele nauczyli i mimo tego zdarzają nam się babole, więc jest nad czym pracować. Gdybym ja miał robić to wszystko ze sporą grupą nowych ludzi, to byłoby to trudne. Z Legią graliśmy bez Boljevicia, Nowaka oraz Strausa i widać było brak tych piłkarzy. Jakby z tej drużyny zabrać jeszcze Kosanovicia, Saidiego i jeszcze kogoś, to robi się problem i mnie to martwi - mówi Stawowy.

- Zima to nie będzie czas na budowanie drużyny, a na naprawianie błędów. Powstaje u nas fajna ekipa i moim marzeniem jest to, żeby ten zespół został w całości i żeby go jeszcze wzmocnić dwoma, trzema fajnymi piłkarzami - tłumaczy Stawowy, który z zawodników ligowych widziałby w swoim zespole Michała Masłowskiego, Daniego Quintanę, Prejuce'a Nakoulmę czy Pawła Olkowskiego. Dwaj pierwsi zresztą byli już kiedyś w Cracovii jedną nogą, ale wybrali inne kluby ze względu na opieszałość lub krótkowzroczność działaczy. Nakoulmę z kolei Stawowy prowadził w Górniku Łęczna.

- Mam swoje marzenia, mam swoją listę, ale to są nazwiska nierealne na chwilę obecną. Gdybym miał wybierać, to byłbym przeszczęśliwy, gdyby została ta drużyną, którą mam w tym momencie - bez żadnych wzmocnień. I wolę nie stracić tych zawodników, niż dostać kilku nowych w ich miejsce, bo wiem, że to nie będą spektakularne transfery, a uczenie na nowo kogoś tego, czego my się uczymy już półtora roku, to nie jest proste zadanie - mówi trener Pasów.

Nie jest tajemnicą, że w Cracovii doszło do absurdalnej sytuacji, w której trener nie ma dosłownie nic do powiedzenia w kwestii transferów, choć on sam jak zwykle jest bardzo dyplomatyczny: - Ciągniemy wózek w jedną stronę, ale tak jak ja byłem na jego przodzie w rundzie jesiennej, bo przygotowywałem zespół do meczów i byłem odpowiedzialny za grę, tak teraz siada tam dyrektor sportowy. Ściąganie zawodników i utrzymanie tych, którzy są, to są już role dyrektora i zarządu. Wiem, że w klubie solidnie i ciężko nad tym pracują.

Źródło artykułu: