Według niemieckiej prasy po tym, jak Robert Lewandowski strzelił cztery gole w spotkaniu z Realem Madryt w półfinale Ligi Mistrzów, prezydent Królewskich oszalał na jego punkcie i robił wszystko, aby ściągnąć Polaka na Santiago Bernabeu, mimo że zdawał sobie sprawę, iż ten jest dogadany z Bayernem Monachium i dał słowo działaczom mistrza Niemiec.
Jak relacjonuje Der Spiegel, na początku grudnia Florentino Perez zatrudnił angielskiego prawnika, specjalistę w sprawach kontraktów sportowych, Colina Pomforda, który miał nakłonić "Lewego" i jego agentów do przyjęcia oferty z Madrytu. Łącznie gwarantowała ona polskiej stronie aż 81 mln euro! Piłkarz za złożenie podpisu pod 6-letnim kontraktem miał otrzymać 10 mln euro, a za każdy sezon zarabiać 9,5 mln euro. Ponadto Cezary Kucharski i Maik Barthel mieli otrzymać 14 mln euro prowizji.
Postawa Królewskich oburzyła sterników Bayernu. - To jak wypowiedzenie wojny! - denerwował się Uli Hoeness, a Karl-Heinz Rummenigge próbował interweniować u działaczy Borussii Dortmund. - Zadzwonił do mnie i zapytał, czy zamierzamy sprzedać Lewandowskiego w styczniu Realowi. Nigdy nie mieliśmy jednak takich planów - wyjaśnił Hans-Joachim Watzke.
Jak na lukratywną ofertę Los Blancos zareagował Lewandowski wraz ze swoimi menedżerami? - To była niemoralna propozycja. Jedynie przez wzgląd na szacunek dla tak wielkiego klubu jak Real zgodziliśmy się jej wysłuchać. Nigdy nie braliśmy jednak pod uwagę tego, by złamać dane wcześniej słowo - przyznał Barthel.