Kiedyś biły się o niego Chelsea i Real. Teraz znalazł się na celowniku Legii

O zainteresowaniu Legii Warszawa Macauleyem Chrisantusem mówi się od dłuższego czasu. Mało kto jednak wie, że Nigeryjczyk zamiast w Polsce mógłby teraz grać w największych europejskich klubach.

Kariera Macauleya Chrisantusa zaczęła się w 2007 roku. Wówczas młodziutki, 16-letni nigeryjski napastnik rodzimego Hearts of Abuja otrzymał od losu szansę pokazania swego talentu na arenie międzynarodowej. Chrisantus znalazł się w 21-osobowej kadrze na mistrzostwa świata do lat 17. Turniej, rozgrywany na boiskach Korei Południowej, miał być dla niego okazją na dobre zaprezentowanie swoich możliwości i spełnienie marzeń, czyli angaż w europejskim zespole. Nigeria trafiła do grupy D, gdzie rywalizowała z Francją, Haiti i Japonią.

Podopieczni Yemiego Telli nie mieli problemów z wygraniem wszystkich trzech spotkań. Najpierw wyższość Nigerii musiała uznać Francja, która poległa w starciu z afrykańską drużyną 1:2. Wynik tego spotkania otworzył w 15. minucie nie kto inny jak Chrisantus. W kolejnych potyczkach Nigeria ograła 3:0 Japonię (dwa gole Chrisantusa) oraz 4:1 najsłabsze Haiti (ponownie dwa trafienia Chrisantusa). Jeden z faworytów tej grupy przebrnął więc przez pierwszą fazę z wielkim przytupem. Nigeryjczycy zanotowali bilans bramkowy 9:2, a ponad połowa trafień dla zwycięzców grupy D była autorstwa niepozornego 16-letniego zawodnika maleńkiego Hearts of Abuja.

W 1/16 finału gracze Telii rywalizowali z Kolumbią. 2 września 2007 roku Nigeria ograła rywali z Ameryki Południowej 2:1 i zapewniła sobie awans do kolejnej rundy. W ćwierćfinale na graczy z Afryki czekała już nie lada przeszkoda. Reprezentacja Argentyny jechała na mistrzostwa świata z wielkimi nadziejami. W tym kraju nieśmiało mówiło się nawet o zajęciu przez ekipę Miguela Angela Tojo miejsca w pierwszej trójce. Plany "Albicelestes" szybko zweryfikowali niezawodni Nigeryjczycy. Już po pierwszej połowie spotkania można było wskazać zdecydowanego faworyta do awansu. Czarnoskórzy zawodnicy prowadzili 2:0 i nic nie wskazywało na to, aby losy tego pojedynku mogły odwrócić się w drugich 45 minutach. I tak się oczywiście nie stało. Ekipa Chrisantusa i spółki odprawiła się z kwitkiem swojego oponenta, a sam 16-letni napastnik w dużej mierze przyczynił się do zwycięstwa, strzelając gola ustalającego rezultat.

W półfinale Nigeryjczykom przyszło zmierzyć się z zawsze anonsowaną do tytułu reprezentacją Niemiec. Wystarczy tylko powiedzieć, że w składzie naszych zachodnich sąsiadów mogliśmy oglądać takich zawodników jak Alexander Esswein czy Toni Kroos, więc doskonale znanych kibicom śledzącym nie tylko rozgrywki niemieckiej Bundesligi. Po 18 minutach gry na Suwon Sports Complex zapanowała kompletna konsternacja. Nigeria prowadziła już różnicą dwóch goli, a swoją ekipę na prowadzenie w 10. minucie gry wyprowadził Chrisantus. Pojedynek zakończył się wygraną przybyszów z Afryki 3:1, a honorowe trafienie dla Niemców zaliczył kapitan, grający jeszcze w Bayerze Leverkusen... Toni Kroos.

Prawie siedem lat temu, 9 września 2007 roku, odbył się wielki finał koreańskiego turnieju. Naprzeciw siebie stanęły drużyny Nigerii oraz Hiszpanii. Regulaminowy czas gry oraz dogrywka nie przyniosły rozstrzygnięcia. Obydwie jedenastki zmuszone były egzekwować rzuty karne. W tych lepiej poradzili sobie gracze Yemiego Telli, zwyciężając 3:0. Niemała sensacja stała się faktem. Nigeria została mistrzem świata do lat 17, pokonując na swojej drodze takie tuzy jak Hiszpania, Argentyna czy Niemcy. Najlepszym strzelcem drużyny z siedmioma golami został Macauley Chrisantus, dla którego ten dzień był przełomowym w dalszej karierze. Co więcej 16-latek został ogłoszony drugim najlepszym graczem turnieju. Pierwsze miejsce przypadło Toniemu Kroosowi, natomiast trzecie Bojanowi Krkiciowi.

Zaraz po zakończeniu turnieju do agenta Chrisantusa zaczęły spływać pierwsze poważne oferty. Cudowne dziecko nigeryjskiego futbolu chcieli mieć u siebie wszyscy. Począwszy od Chelsea Londyn, przez Real Madryt, Liverpool FC, na Ajaxie Amsterdam czy Olympique Marsylia kończąc.

- Dostaliśmy prawie 12 bardzo poważnych ofert od topowych europejskich zespołów jak Chelsea, Arsenal czy Liverpool. Niektóre z nich, np. Ajax czy Hamburg, przedstawiły nawet plan rozwoju dla Chrisantusa, który miał sprawić, że stanie się on jeszcze lepszym piłkarzem - mówi agent zawodnika Adam Mohamed.

Chrisantus nie zdecydował się w takim młodym wieku na transfer do czołowych klubów lig hiszpańskiej, angielskiej czy francuskiej. Podjął zaskakującą decyzję. Związał się kontraktem z niemieckim Hamburgerem SV.

- Po przeanalizowaniu wszystkich ofert za Chrisantusa zdecydowaliśmy, że najlepszym miejscem dla niego, aby został piłkarzem światowej klasy jest Hamburg - dodał Mohamed.

Chrisantus rok 2008 spędził w rezerwach nowego zespołu. Łącznie zagrał w 12 meczach, w których zdobył cztery gole. Potem zdecydowano się go wypożyczyć do Karlsruher SC (47 meczów, 11 goli) oraz FSV Frankfurt (26 spotkań, 8 trafień). W pierwszej drużynie Hamburga nigdy jednak nie zagrał.

Dwa lata temu, po nieudanym i zmarnowanym czasie w Niemczech, przeniósł się do hiszpańskiego UD Las Palmas. Na boiskach Segunda Division pojawił się dotychczas 61 razy. Piłkę do siatki rywali skierował 18 razy, co wynikiem rzucającym na kolana na pewno nie jest. Macauley wciąż jest piłkarzem młodym. Obecnie ma 23 lata i gra nawet w średnim europejskim zespole byłaby dla niego okazją, aby mieć jeszcze szansę na powrót do zalążka wielkiej światowej piłki. Być może taką okazję da mu Legia Warszawa, która niebawem może ściągnąć go do siebie.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (2)
avatar
grzegi27
4.02.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Legia średnim Europejskim klubem? Z całym szacunkiem, ale bardzo dużo im do średniaka brakuje...