Decyzja trenera niemieckiego klubu Luciena Fevre wywołała zdumienie Piszczka. - Zagrałem na tej pozycji zimą w sparingu z czwartoligowcem. Wypadłem super, więc trener wystawił mnie w defensywie w ligowym meczu z Eintrachtem Frankfurt. No i dałem sobie radę - przyznaje polski piłkarz.
Piszczek nie ukrywa jednak, że wolałby grać w ataku. - Tyle że w tyłach mam większą szansę na wyjście w podstawowej jedenastce. Z przodu pozycja Mirko Pantelicia i Rafaela jest niepodważalna - dodaje.
W ostatnich trzech meczach Herthy biegał po boisku ledwie przez 41 minut. Zawsze w defensywie lub na boku pomocy. - Przez to, że gram ogony i nie w ataku, przestałem strzelać gole. W jedenastu meczach Herthy nie trafiłem ani razu. Gdy zaczynałem grać w Zagłębiu Lubin sytuacja była podobna. W pierwszym sezonie trafiłem do siatki tylko raz, ale w drugim aż jedenaście. Oby historia się powtórzyła - przypomina Piszczek, który nie ma pretensji do Leo Beenhakkera o brak powołań. - Sytuacja jest prosta: nie gram, to nie jeżdżę na kadrę. Jeśli przebiję się w Hercie, powinno być lepiej. Ostatnio dzwonił do mnie asystent selekcjonera Bogusław Kaczmarek i zapewniał, że pamiętają o mnie, że jak zaistnieje w klubie to znów mnie zaproszą na zgrupowanie - kończy Piszczek.