Niebieskim zakotłowało się w głowach?

To musiało w końcu nastąpić. Po sześciu wygranych z rzędu Ruch Chorzów zszedł z boiska pokonany. Kibice mieli jednak do swoich podopiecznych pretensje za prezentowany w niedzielę poziom gry.

- To nie był ten Ruch, który wygrywał wszystkie mecze. Ten styl był dziś bardzo słaby. Porażka była zasłużona - bił się w piersi po porażce z Piastem Gliwice  bramkarz Niebieskich Michał Buchalik. - Liczyliśmy, że kiedyś przegramy. Styl jednak długo nam się będzie śnił. Tak nie można grać. Pierwszą połowę przespaliśmy, a potem próbowaliśmy się motywować, ale tylko w szatni wyglądało to obiecująco - wtórował mu kapitan zespołu Marcin Malinowski, który w drugiej części, wspólnie z Łukaszem Surmą, starał się rozruszać zespół.

Wielu obserwując w niedzielny wieczór poczynania Niebieskich przecierało oczy ze zdumienia. Pod wodzą Jana Kociana Ruch tak słabo jeszcze się nie prezentował. Dziwne, że kryzys przyszedł w momencie, kiedy drużyna niemal zapewniła sobie grę w pierwszej ósemce i do pojedynku powinna przystąpić na większym luzie. - Nie czuliśmy presji. Wszyscy dookoła nie mogli uwierzyć w to, co zespół wyprawia, a my graliśmy im na przekór. Może w niektórych głowach się zakotłowało – zastanawiał się "Malina". - Powinniśmy być bardziej pewni siebie, a tak nie było. Nie pokazaliśmy tego, co w ostatnich meczach. W ekstraklasie nic nie jest za darmo. Trzeba walczyć w każdym spotkaniu od początku - przypomniał Daniel Dziwniel.

W ciągu dziewięćdziesięciu minut Ruch miał jedną klarowną sytuację. Po błędzie Jakuba Szumskiego źle piłkę dobijał Kamil Włodyka. - Może byłem zdekoncentrowany? To był ważny moment, bo gol mógł nam dodać skrzydeł i dać szansę na wywalczenie punktu. Czasu było jeszcze dużo - ocenił reprezentant młodzieżówki.

Mimo porażki sytuacja Niebieskich w lidze wciąż jest bardzo dobra. Chorzowianie są już niemal pewni gry w pierwszej ósemce. - Mimo tego do końca fazy zasadniczej chcemy jeszcze punktować - zapewnił Malinowski. - Nie patrzeliśmy ile tracimy do prowadzącej Legii. Prześcignięcie warszawian nie jest na razie naszym nadrzędnym celem - zakończył Buchalik.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: