Jacek Bednarz o wojnie z kibicami: Nie mamy drogi odwrotu, ale i tak już dużo wygraliśmy
- Nie mamy drogi odwrotu i my ten kryzys przeżyjemy. Już i tak wygraliśmy bardzo dużo - mówi o konflikcie z grupą kibiców prezes Wisły Kraków Jacek Bednarz.
To kolejna odsłona wojny na linii klub - SKWK, która swoje źródło ma w nieosiągnięciu porozumienia w sprawie współpracy przed startem rundy wiosennej. W czasie 187. derbów Krakowa kibice zasiadający na trybunie północnej obrzucili boisko odpalonymi racami, a podczas spotkania z Ruchem Chorzów spoza stadionu (!) ostrzelali racami murawę i trybuny.
Krakowski klub nie obawia się tego, że na bojkocie ze strony jednego środowiska ucierpi budżet. - Nie mamy drogi odwrotu i my ten kryzys przeżyjemy. Już i tak wygraliśmy bardzo dużo. Cieszę się, że są ludzie, którzy chcą uczestniczyć w tym bojkocie bojkotu. To oznacza, że to jest właściwa droga - mówi prezes Wisły Jacek Bednarz.
Sternik Białej Gwiazdy w czwartek zaapelował do dziennikarzy, by odgrodzili od konfliktu klubu z kibicami zawodników: - To jest trudny moment, w którym jestem wam wdzięczny, że tak bardzo odpowiedzialnie zachowujecie się w tych trudnych relacjach z częścią tych, dla których Wisła jest ważna, a myślą inaczej niż klub. Byłoby bardzo źle, a wiem to z własnego doświadczenia, jeśli którykolwiek z piłkarzy musiałby jakoś jednoznacznie się wypowiadać w kwestii tego sporu. Apeluję do was, żebyście pamiętali o tym, że chciałbym, by piłkarze mieli pełen komfort i mogli skupić się wyłącznie na graniu. Oni tutaj mieszkają, oni tutaj prawdopodobnie zostaną tu po zakończeniu kariery.Wisła spodziewa się jednak, że frekwencja na piątkowym meczu z Zawiszą może być jedną z najniższych w sezonie. - Nie obrażę się na nikogo, kto będzie chciał obejrzeć mecz z Zawiszą w domu, by zobaczyć, czy będzie bezpiecznie i przyjdzie na Podbeskidzie. Nie chciałbym tylko, żeby ktoś na stadionie przeszkadzał piłkarzom w graniu. Nasi piłkarze to ludzie, którzy potrafią sobie poradzić w ekstremalnie trudnych sytuacjach, ale niech myślą o przeszkodach, które są sobie w stanie wyobrazić, czyli opór przeciwnika, ale niech nie muszą w sercach rozstrzygać jakichś trudnych dylematów. Niech powstrzymanie Geworgiana i Vasconcelosa albo pokonanie Kaczmarka będzie to, czemu poświęcą czas przed meczem - tłumaczy Bednarz.
Ostrzelanie stadionu racami w czasie spotkania z Ruchem Chorzów to sytuacja bez precedensu w historii polskiej piłki. Nic dziwnego, że prezes Bednarz porównał ją do aktu terrorystycznego: - Uwzględniając proporcje, kiedyś żyliśmy w takim świecie, że wydawało nam się, że wiemy, czego się spodziewać, a któregoś dnia się obudziliśmy i zobaczyliśmy w telewizji, że ktoś wsiadł do samolotu i rozbił go o budynek. To było coś, czego nikt nie mógł sobie wyobrazić.
- Ja różne rzeczy widziałem na boisku, ale nie wyobrażałem sobie sytuacji, w której własny kibic ostrzelał swoich braci i piłkarz, którzy grają w jego klubie. Otworzyło się nowe pole zagrożeń i zrobimy wszystko, by na meczu z Zawiszą było bezpiecznie. Czy ja nie mam trochę racji w tym, co mówię? Teraz na każde ryzyko trzeba się zabezpieczać - kończy Bednarz.