Będące w sporze z klubem Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków nawołuje środowisko fanów Białej Gwiazdy do bojkotu piątkowego meczu 27. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Zawiszą Bydgoszcz.
To kolejna odsłona wojny na linii klub - SKWK, która swoje źródło ma w nieosiągnięciu porozumienia w sprawie współpracy przed startem rundy wiosennej. W czasie 187. derbów Krakowa kibice zasiadający na trybunie północnej obrzucili boisko odpalonymi racami, a podczas spotkania z Ruchem Chorzów spoza stadionu (!) ostrzelali racami murawę i trybuny.
Krakowski klub nie obawia się tego, że na bojkocie ze strony jednego środowiska ucierpi budżet. - Nie mamy drogi odwrotu i my ten kryzys przeżyjemy. Już i tak wygraliśmy bardzo dużo. Cieszę się, że są ludzie, którzy chcą uczestniczyć w tym bojkocie bojkotu. To oznacza, że to jest właściwa droga - mówi prezes Wisły Jacek Bednarz.
Sternik Białej Gwiazdy w czwartek zaapelował do dziennikarzy, by odgrodzili od konfliktu klubu z kibicami zawodników: - To jest trudny moment, w którym jestem wam wdzięczny, że tak bardzo odpowiedzialnie zachowujecie się w tych trudnych relacjach z częścią tych, dla których Wisła jest ważna, a myślą inaczej niż klub. Byłoby bardzo źle, a wiem to z własnego doświadczenia, jeśli którykolwiek z piłkarzy musiałby jakoś jednoznacznie się wypowiadać w kwestii tego sporu. Apeluję do was, żebyście pamiętali o tym, że chciałbym, by piłkarze mieli pełen komfort i mogli skupić się wyłącznie na graniu. Oni tutaj mieszkają, oni tutaj prawdopodobnie zostaną tu po zakończeniu kariery.
- To sytuacja, która stwarza tylko takie potencjalne zagrożenie, ale oddzielmy to, co jest najważniejsze, czyli sport od innych rzeczy. Jestem gotów odpowiedzieć na każde, nawet najtrudniejsze pytanie, bo przyjęliśmy, że uwaga wszystkich ma się skupić na mnie, bo ja reprezentuję klub. Proszę zatem, by nie pytać piłkarzy o to - kontynuuje Bednarz, uzupełniając: - Starzy wyjadacze, czyli Arek Głowacki i piłkarze jego pokolenia, poradzą sobie z tym, ale boję się sytuacji, w której któryś z młodych piłkarzy będzie musiał odpowiedzieć na jakieś trudne pytanie na temat sprawy, której nie zawsze musi rozumieć i może powiedzieć o jedno słowo za dużo, co może się dla niego źle skończyć.
Wisła spodziewa się jednak, że frekwencja na piątkowym meczu z Zawiszą może być jedną z najniższych w sezonie. - Nie obrażę się na nikogo, kto będzie chciał obejrzeć mecz z Zawiszą w domu, by zobaczyć, czy będzie bezpiecznie i przyjdzie na Podbeskidzie. Nie chciałbym tylko, żeby ktoś na stadionie przeszkadzał piłkarzom w graniu. Nasi piłkarze to ludzie, którzy potrafią sobie poradzić w ekstremalnie trudnych sytuacjach, ale niech myślą o przeszkodach, które są sobie w stanie wyobrazić, czyli opór przeciwnika, ale niech nie muszą w sercach rozstrzygać jakichś trudnych dylematów. Niech powstrzymanie Geworgiana i Vasconcelosa albo pokonanie Kaczmarka będzie to, czemu poświęcą czas przed meczem - tłumaczy Bednarz.
[wrzuta=6YOzAOmmoEl,mmkk07]
Ostrzelanie stadionu racami w czasie spotkania z Ruchem Chorzów to sytuacja bez precedensu w historii polskiej piłki. Nic dziwnego, że prezes Bednarz porównał ją do aktu terrorystycznego: - Uwzględniając proporcje, kiedyś żyliśmy w takim świecie, że wydawało nam się, że wiemy, czego się spodziewać, a któregoś dnia się obudziliśmy i zobaczyliśmy w telewizji, że ktoś wsiadł do samolotu i rozbił go o budynek. To było coś, czego nikt nie mógł sobie wyobrazić.
- Ja różne rzeczy widziałem na boisku, ale nie wyobrażałem sobie sytuacji, w której własny kibic ostrzelał swoich braci i piłkarz, którzy grają w jego klubie. Otworzyło się nowe pole zagrożeń i zrobimy wszystko, by na meczu z Zawiszą było bezpiecznie. Czy ja nie mam trochę racji w tym, co mówię? Teraz na każde ryzyko trzeba się zabezpieczać - kończy Bednarz.