- Zagraliśmy dobre spotkanie. Kontrowaliśmy je przez niemal 90 minut. Niepotrzebna była tylko ta bramka dla Lechii. Cieszę z gola, ale myślę, że tym razem słowa pochwały można skierować do wszystkich w naszym zespole. Oby takich występów było jak najwięcej. Radość trzeba jednak szybko stonować, bo przed nami ważny pojedynek z Legią Warszawa - powiedział Szymon Pawłowski.
Czy 27-latek zaliczył w sobotę najlepszy występ w barwach Kolejorza? Takie głosy można było usłyszeć na trybunach. - Nie myślę takimi kategoriami. Chcę tak grać w każdym spotkaniu. Jestem bardzo dobrze przygotowany, bo w pełni przepracowałem zimę. Mam nadzieję, że będzie lepiej niż jesienią. Tamta runda była słaba w moim wykonaniu - dodał.
Gol Patryka Tuszyńskiego w 95. minucie sprawił, że podopieczni Mariusza Rumaka kończyli zawody w nerwach. Czy bali się powtórki z Łodzi, gdzie zremisowali mimo prowadzenia różnicą dwóch bramek? - Zrobiła się lekka nerwówka i to na własne życzenie. To nie powinno się zdarzyć, bo wcześniej kontrolowaliśmy mecz. Najważniejsze jednak, że nie wypuściliśmy z rąk trzech punktów - przyznał Pawłowski.
Bramka byłego zawodnika Zagłębia Lubin była dość nietypowa. Udało mu się bowiem nadzwyczaj łatwo zwieść na skrzydle dwóch rywali, a później miał mnóstwo miejsca w polu karnym. Dlatego mógł spokojnie przymierzyć. - Byłem plecami do gry. Wyszło tak, że zrobiło się trochę wolnej przestrzeni. Gdy już wbiegłem w szesnastkę, to zadanie stało się łatwiejsze, stąd takie wykończenie - zanalizował.
Triumf nad Lechią dał Kolejorzowi awans na pozycję wicelidera. Czy ta świadomość wpłynęła jakoś na poziom mobilizacji? - Myślę, że to nie odegrało wielkiej roli. Oczywiście z tyłu głowy każdy o tym wiedział, ale zależało nam po prostu na kontynuacji dobrej passy u siebie. To udało się osiągnąć. Oby podobnie było w przyszłości - zakończył Pawłowski.