W przerwie między rundami Marko Jovanović dostał ostrej infekcji wirusowej, po której pojawiły się powikłania kardiologiczne - w worku osierdziowym zebrał się płyn, który wykryto w czasie rutynowych testów. W toku kolejnych badań lekarze zaczęli podejrzewać z kolei, że 26-latek może chorować nawet na raka węzłów chłonnych, co na szczęście ostatecznie wykluczono.
- Gdyby nie w porę wychwycony problem, moglibyśmy opłakiwać Marko. Mógł zasłabnąć na boisku, mogło dojść do zatrzymania akcji serca, mógł umrzeć na boisku - mówił lekarz Wisły dr Mariusz Urban. - Będziemy powoli go obciążać. To będzie basen, siłownia, czyli obciążenia minimalne, żeby zobaczyć, jak jego organizm będzie reagował na obciążenia i tak, żeby przygotowywać go do powrotu do uprawiania sportu - wyjaśnił na początku marca dr Urban.
W styczniu i lutym "Jova" był w rozjazdach między Serbią a Szwajcarią, gdzie przechodził kolejne badania. Do Krakowa wrócił 4 marca, a 12 marca rozpoczął ćwiczenia na siłowni. Jego organizm dobrze reagował na obciążenia i 2 kwietnia po raz pierwszy od grudnia wziął udział w treningu z zespołem Franciszka Smudy.
Nie oznacza to jednak, że już jest gotowy do stuprocentowego wysiłku w warunkach meczowych. 11 kwietnia Serb uda się do Szwajcarii na kolejną serię badań, po których zapadnie decyzja w tej sprawie.