W 21 meczach rundy jesiennej Górnik zdobył 38 punktów, co przed zimową przerwą w rozgrywkach dało mu pozycję wicelidera T-Mobile Ekstraklasy ze stratą ledwie pięciu punktów do prowadzącej Legii Warszawa i z zapasem 9 "oczek" nad kreską rozdzielająca grupę od mistrzowską od spadkowej.
Wiosną zabrzanie są jednak najgorzej punktującą drużyną ekstraklasy. W 8 meczach po zimowej przerwie Górnik pod wodzą Ryszarda Wieczorka i Roberta Warzychy zdobył tylko 4 punkty i jako jedyny zespół nie cieszył się w rundzie wiosennej ze zwycięstwa (w ogóle czeka na wygraną już 10 kolejek), przez co przed ostatnią kolejką sezonu zasadniczego wciąż nie może być pewnym awansu do pierwszej "8".
W ostatniej serii spotkań Górnik podejmie rozpędzonego Lecha Poznań i jeśli zaliczy porażkę, a Cracovia pokona Koronę Kielce i Lechia Gdańsk wygra ze Śląskiem Wrocław, drużyna z Zabrza znajdzie się w grupie spadkowej, czego nikt się nie spodziewał.
- Nikt też nie spodziewał się, że będziemy mieli aż tyle kontuzji: Sobolewski, Gancarczyk, Augustyn, Olkowski, Zachara, Przybylski... To jeden z powodów słabszej rundy wiosennej - mówi trener Warzycha i dodaje: - Niestety to jest jednak scenariusz realny. Nie wygrywamy meczów, rywala nas mijają, ale liczymy na to, że mecz z Lechem będzie przełomowy. Wcześniej nie sądziliśmy o tym, że na pewne miejsce w "8" będziemy musieli czekać aż do ostatniej kolejki.
Jak w obecnej sytuacji trener Górnika ocenia reformę T-Mobile Ekstraklasy, a przede wszystkim zasadę o podziale punktów po sezonie zasadniczym? Gdyby nie to, Górnik już dawno byłby pewnym utrzymania w lidze.
- Wszyscy wiedzieliśmy przed sezonem, w jakich realiach będziemy funkcjonować i myślę, że nikt nie ma prawa do narzekania. Nie wpływa to na nasze podejście do meczów. Wszystko robione jest dla kibiców, a więcej meczów i więcej emocji na pewno im się podoba - odpowiada dyplomatycznie Warzycha.