Biała Gwiazda rundę jesienną zakończyła na 3. miejscu, ale w umownej tabeli rundy wiosennej znajduje się na odległej 13. pozycji. Kapitał wypracowany w I części sezonu pozwolił krakowianom na bezbolesny awans do grupy mistrzowskiej, ale aktualnie drużyna "Franza" trwa w najczarniejszej serii od lat: nie wygrała w lidze od 7 kolejek, a w 4 ostatnich meczach schodziła z boiska pokonana.
Słabszy wiosną wynik i problemy zdrowotne piłkarzy dają podstawy do pytania o zimowy okres przygotowawczy. Przed jego rozpoczęciem Smuda śmiał się, że latem, gdy "dołożył do pieca" swoim podopiecznym, ci na obozie w Grodzisku Wielkopolskim wymiotowali do tuj.
- Przygotowanie drużyny nie jest problemem - oponuje Smuda. - Wszyscy wiedzą, jakie mamy problemy kadrowe. Wiemy, jak to jest, jak co mecz zmienia się dwóch zawodników. Najbardziej mnie boli, gdy pada pytanie o przygotowanie. Na Legii w "10" zrobiliśmy 2:2 z 0:2, wybiegaliśmy to. W Lubinie przez 85 minut robiliśmy z Zagłębiem, co chcieliśmy. To pokazuje, że problemem nie jest przygotowanie. Gdybym widział, że w tym jest problem, to już dawno niektórzy zawodnicy musieliby zrobić więcej lub więcej odpoczywać. To już nie są te czasy, gdy trener od przygotowania był totalnym dyktatorem i mówił: sto powtórzeń, 200 powtórzeń i nie popuścił - tłumaczy trener Wisły.
- Teraz zawodnik sam decyduje o swoim organizmie. Nawet ci, którzy rok temu latem wymiotowali, teraz nie powiedzieli, że mają dość. Wszystko było OK. Jesienią rozegraliśmy 21 spotkań i nie było żadnego problemu. To nie jest problem w przygotowaniu - jestem o tym przekonany. Kiedyś przygotowywałem Lech Poznań na mecz z Udinese na 17 lutego. Zawodnicy byli tak dobrze przygotowani, że to piłkarzy z Udinese łapały skurcze - opowiada Smuda.
- Rzadko który z trenerów źle przygotowuje drużynę. To musiałby być naprawdę debil, żeby źle przygotować drużynę. Nawet moja mama, gdyby miała to zdrowie co przed laty, to też dobrze by ją przygotowała. Zawsze mnie boli, gdy ktoś mówi, że drużyna jest źle przygotowana. Jak tak jest, to drużyna sama musi do mnie przyjść i powiedzieć: trenerze potrzebujemy szybkości, potrzebujemy tego, tamtego. Tak jak teraz niektórzy przyszli w drugi dzień świąt i chcieli trenować. To jest prawdziwe zawodowstwo. A nie przyjść i zwalić na jednego, bo to się nie podoba. Niedługo będzie ktoś inny trenował i wtedy zobaczymy, czy też będzie problem z przygotowaniem - kończy były selekcjoner reprezentacji Polski.