W derbowym meczu Śląska Wrocław z KGHM Zagłębiem Lubin goście nastawili się głównie na defensywę. W związku z tym nie była to emocjonująca potyczka. Zawodnicy WKS-u starali się atakować, lecz długo bili głową w mur. Dopiero w 88. minucie Marco Paixao zadecydował o wyniku tego spotkania. - Każde z tych najbliższych spotkań będzie tak samo ciężkie jak mecz z Zagłębiem. Wydaje mi się, że bez dyskusji byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą. Tak naprawdę strzelenie bramki to był tylko i wyłącznie największy problem. Ten gol musiał paść i padł dopiero w 88. minucie. Mieliśmy wcześniej dużo lepszych sytuacji, nie wykorzystaliśmy ich. Najważniejsze, że po podobnej okazji jak z Lechią, Marco Paixao umieścił piłkę w bramce. Mamy trzy punkty, bardzo ważne, bo te różnice są bardzo małe i w tym momencie każde oczko jest na wagę złota - mówił po ostatnim gwizdku sędziego Rafał Grodzicki.
Lubinianie mimo iż nastawili się głównie na defensywę, to jednak stworzyli w tym spotkaniu jedną dogodną okazję strzelecką. Zagłębie piłki do siatki Śląska skierować jednak nie zdołało. - Czasami jest ciężko przez 90 minut przeciwnikowi tak naprawdę nie pozwolić na nic. Zagłębie mimo wszystko ma paru niezłych zawodników. Faktycznie, mieli w tym meczu sytuację, ale my jeszcze z tyłu mamy Mariana Kelemena. Pokazał swoje umiejętności i to świadczy o tym, że każdy zawodnik, który jest na boisku plus rezerwowi są odpowiedzialni za wynik. Mimo że Marco strzelił bramkę, to brawa należą się wszystkim chłopakom, który pojawili się na murawie - wyjaśniał obrońca zielono-biało-czerwonych.
W sobotę po przeciwnych stronach barykady stanęło dwóch przyjaciół, którzy znają się dobrze z czasów gry w Ruchu Chorzów. Chodzi w tym przypadku o Grodzickiego oraz napastnika Zagłębia, Arkadiusza Piecha. Jak to bywa w derbowych meczach, emocje czasami brały górę. - Wydaje mi się, że troszkę winy w tym wszystkim było sędziego, bo mimo że to była pierwsza minuta, ale Arek zagrał bardzo niebezpiecznie. Dostałem z łokcia w głowę. Za to należała się żółta kartka i myślę, że takich zagrań już by nie było. Później sędzia pozwolił jeszcze na jeden faul. Jestem obrońcą, ja nie pozwolę sobie - mimo że jest to mój przyjaciel - na to, żeby mnie bił po głowie. Do ułomków nie należę i myślę, że oddałem Arkowi i później starał się już biegać raczej bliżej Adama Kokoszki niż mnie - powiedział Rafał Grodzicki.