Kamil Kiereś: Mojej drużyny nie było na boisku

Liderujący w tabeli I ligi [tag=544]PGE GKS Bełchatów[/tag] wyjechał z Rybnika bez zdobyczy punktowej. Faworyt nie potrafił również zagrozić bramce Energetyka ROW i doznał piątej porażki w sezonie.

Ostatnim zespołem, któremu udało się pokonać Brunatnych, była Sandecja Nowy Sącz, a miało to miejsce w 17. kolejce. Tym razem lepsi okazali się rybniczanie. - Muszę pochylić czoła i pogratulować zwycięstwa gospodarzom. Jeśli ogrywają na swoim boisku lidera i zdobywają punkty z czołówką, to jak najbardziej mogą optymistycznie patrzeć w kierunku gry o utrzymanie - uważa Kamil Kiereś.

Jego podopieczni byli nie do poznania. Co stało się z ekipą z Bełchatowa? - Każda drużyna ma prawo w czasie rundy zagrać jeden słaby mecz. Myślę, że zagraliśmy go właśnie w Rybniku. Teraz musimy skupić się na kolejnych spotkaniach. Nie będziemy w tej chwili mówić o awansie, bo najważniejszy jest najbliższy mecz - dodaje trener GKS-u.
                      [ad=rectangle]
Goście mogli przegrać nawet wyżej, ale rzut karny w wykonaniu Daniela Ferugi obronił Arkadiusz Malarz. - To nie było ostrzeżenie dla moich zawodników. Nasze konto bardzo obciąża bramka na 1:0 do szatni. Uważam, że najlepszy moment naszej gry, to początek drugiej połowy do 54. minuty, gdy stworzyliśmy kilka sytuacji - ocenia szkoleniowiec lidera.

Śląski zespół dołożył jednak drugiego gola za sprawą Idrissy Cisse. - Wydawało się, że wyrównamy i odzyskamy swój rytm. Niestety, nie wykorzystaliśmy swoich okazji, a ROW skontrował nas na 2:0. Od tego momentu mojej drużyny nie było na boisku. GKS Bełchatów zasłużenie przegrał w Rybniku - przyznaje trener Kiereś.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

- Nie wybiegamy zbyt daleko myślami. Nieważne, co będzie za 3-4 tygdonie, najważniejsze jest teraz spotkanie z Wisłą Płock. Musimy wyciągnąć wnioski i skupić się na trzech punktach - mówi opiekun bełchatowian.

Komentarze (0)