Bieżący sezon jest dla Benfiki Lizbona najlepszym w ostatnich latach. Orły zdobyły mistrzostwo oraz Puchar Ligi, i awansowały do finału Pucharu Portugalii, w którym zagrają z Rio Ave. Środowe starcie, w przypadku wygranej pogromców Juventusu Turyn, może być wisienką na lizbońskim torcie. Podopieczni trenera Jorge Jesusa podchodzą do konfrontacji z Sevillą pewni swoich możliwości. Zdaniem filaru defensywy Benfiki, Luisao, zdobycie dotychczasowych triumfów nie odbija się źle na motywacji. - Nie widzę żadnej różnicy między okresem przed zdobyciem mistrzostwa, a "po". Jesteśmy przekonani o swojej dobrej pracy w tym roku. Ten finał jest tego konsekwencją. Jestem dumny z bycia kapitanem takiego zespołu. W naszej grupie wszyscy jednak jesteśmy liderami. Wszyscy zostaliśmy poddani różnym testom w różnych sytuacjach i udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie unieść presję w każdej chwili. Widzieliście to wszyscy, tak myślę - powiedział na przedmeczowej konferencji brazylijski obrońca mistrza Portugalii.
[ad=rectangle]
Presja, jakiej poddawani są zawodnicy Benfiki, jest ogromna. Wynika to w głównej mierze ze statystyk, a te w Europie są dla Portugalczyków fatalne. Orły to zespół, który najczęściej spośród wszystkich przegrywał finałowe spotkania. Na dziewięć takich meczów, Benfica aż siedmiokrotnie schodziła pokonana. Dodatkowo, lizbończycy swój ostatni triumf w Europie święcili aż 52 lata temu. W Pucharze Mistrzów pokonali wówczas Real Madryt 5:3. Luisao i jego koledzy z zespołu przekonują jednak, że w tym roku będzie inaczej i czas na zrzucenie z siebie klątwy. Swoją nadzieję pokłada w grze, która w tym roku przyniosła już Benfice ważne sukcesy na polu krajowym. - To zwycięstwo to, czego chcemy wszyscy. Znamy smak zwycięstwa z Benficą, ale chcemy więcej. Teraz czas na Europę. Wierzymy w to, że wygramy mecz z Sevillą - skomentował piłkarz Jorge Jesusa.
W zeszłym roku piłkarze Benfiki również awansowali do finału Ligi Europy. Ulegli w nim Chelsea Londyn 1:2, tracąc decydującego gola w ostatniej minucie meczu. Orły nie były jednak wówczas uważane za faworytów. W tym roku sytuacja uległa zmianie o 180 stopni. Zdaniem wielu, to Benfica ma więcej szans w środowym starciu z Sevillą. - Rok temu nie byliśmy faworytami, ale wewnątrz zdawaliśmy sobie sprawę z naszego potencjału i wykonaliśmy kawał dobrej pracy. Dziś jesteśmy faworytami publicznie, ale w środku czujemy respekt do naszego przeciwnika. W takim meczu nie ma faworytów. Trzeba docenić Sevillę, bo oni również ciężko pracowali na ten finał i tak samo jak my wierzą w sukces - podkreślił reprezentant Brazylii.
Z Juventus Stadium dla SportoweFakty.pl,
Bartosz Koczorowicz