Chcąc zachować nadzieję na zdobycie srebrnych medali w tym sezonie, chorzowianie musieli wygrać w Poznaniu. Podopiecznym Jana Kociana nie udało się podtrzymać dobrej passy po zwycięstwie na Łazienkowskiej. - Wyglądaliśmy gorzej fizycznie niż w starciu z Legią. Ten ostatni mecz wiele nas kosztował. Nie umniejszając rywalowi, bo zagrał dobre spotkanie. Cztery bramki to był najmniejszy wymiar kary - przyznaje Marek Zieńczuk, jeden z bardziej doświadczonychc graczy Ruchu.
Niebiescy nie ustawili wysoko poprzeczki podczas potyczki w stolicy Wielkopolski, czego są świadomi. - Graliśmy o wiele słabiej niż Lech. Rywal pokazał w tym meczu klasę i udowodnił, że nie przypadkowo zdobywa tyle punków przed własną publicznością - twierdzi Zieńczuk.
[ad=rectangle]
Mimo wysokiej porażki, mecz mógł zacząć się zdecydowanie lepiej dla przyjezdnych, gdyby piłka po uderzeniu Bartłomieja Babiarza nie trafia w słupek, a do bramki Krzysztofa Kotorowskiego. - Nie mam pojęcia, czy mecz potoczyłby się inaczej. To nie była stuprocentowa sytuacja, a groźny strzał z dystansu. Lech do tego czasu miał trzy sytuacje. Jedną strzelił, drugą poprawił i praktycznie było po zawodach - zaznacza pomocnik Ruchu.
Porażka skomplikowała sytuację chorzowian, którzy do ostatniej kolejki będą musieli walczyć o utrzymania miejsca na najniższym stopniu podium. - Po meczu w Warszawie nasza sytuacja wydawała się być bardzo fajna. Pięć punktów przewagi nad dwoma kolejnymi zespołami. Spowadziliśmy ją do tego, że będzie nerwowo do samego końca. Pozostaje nam wywalczyć punkt. Niektórzy powiedzą, że to tylko jedno "oczko", jednak w takiej sytuacji będzie tog aż jeden punkt. Zagramy o zwycięstwo, jednak nie będzie łatwo - kończy.
Liczę, Czytaj całość