Kolejorz zremisował w sobotę z Pogonią Szczecin 0:0 i teraz - na dwie kolejki przed końcem sezonu - ma siedem punktów straty do lidera. - Szkoda, że pogrzebaliśmy resztki nadziei, ale już przed tym spotkaniem mało kto wierzył, że możemy odrobić tak dużą dystans. My musielibyśmy wszystko wygrać, a Legia wszystko przegrać. To było raczej niemożliwe - przyznał Hubert Wołąkiewicz.
Remis z Portowcami pozostawił u wicemistrza Polski spory niedosyt - nie tylko ze względu na ostatecznie pożegnanie z marzeniami o 1. pozycji. - Pogoń była jedynym zespołem, który w tym sezonie dwa razy nas pokonał. Chcieliśmy się zatem zrewanżować, zwłaszcza że porażka w Szczecinie była wyjątkowo dotkliwa. Zagraliśmy jednak najsłabsze spotkanie w fazie finałowej. Pierwsza połowa wyglądała jeszcze przyzwoicie, lecz po przerwie graliśmy chaotycznie i to rywal był bliższy zdobycia zwycięskiego gola - dodał doświadczony defensor.
[ad=rectangle]
Czy Lechowi nie zabrakło w końcówce wiary zarówno w wygraną w sobotnim pojedynku, jak i mistrzostwo Polski? - Być może tak. W ostatnich minutach Pogoń miała kilka stałych fragmentów i skupiliśmy się na tym, by nie stracić po nich bramki. Szkoda, że nie podtrzymaliśmy passy zwycięstw u siebie, ale mimo wszystko ważne też, że uniknęliśmy porażki - zaznaczył Wołąkiewicz.
Na koniec Lech zajmie najprawdopodobniej 2. miejsce. To sukces czy niepowodzenie? - Jeśli chodzi o tabelę, to nie ma progresu w stosunku do poprzedniego roku. Mimo to uważam, że mamy teraz lepszą drużynę. Wiosną spisujemy się dużo solidniej niż w rundzie jesiennej. Tytuł straciliśmy trochę na własne życzenie. W fazie zasadniczej zgubiliśmy mnóstwo punktów, przez co Legia odskoczyła nam na dużą odległość. Efekt był taki, że nawet po podziale dystans okazał się spory i trudno go było odrobić - dodał 28-latek.
Zdaniem Wołąkiewicza o nieudanej pogoni za Legią zdecydowały też inne czynniki. - Mieliśmy krótszą ławkę rezerwowych. Zdarzały nam się kontuzje i kartki, a to wybijało zespół z rytmu. Mamy wprawdzie zawodników, którzy mogą wejść na boisko i pomóc, ale jakość wtedy trochę spada. Wojskowi na dzień dzisiejszy są od nas lepsi, choć gdy pojedziemy do Warszawy, to będziemy chcieli pokrzyżować im szyki. Mam nadzieję, że to nam się uda, bo w fazie finałowej prezentujemy dobrą formę - zakończył.