- Otwarcie tego meczu należało do nas, ale Prejuce Nakoulma przegrał pojedynek sam na sam. Bramkarz Lechii zachował się fantastycznie i dzięki temu gdańszczanie mogli dalej realizować swoje założenia. W przeciwnym wypadku musieliby się otworzyć, co pozwoliłoby nam stwarzać kolejne okazje po grze z kontry - ocenia Józef Dankowski, trener Górnika Zabrze.
[ad=rectangle]
Pojedynek przy Roosevelta mógł się podobać. - Było to widowisko, na jakie kibice czekają. Bez murowania bramki i boiskowych kalkulacji. Oba zespoły chciały w tym meczu wygrać i tego nikt nam odmówić nie może. Udało nam się opanować kryzys, który dopadł Górnika na wiosnę i wrócić do dobrego stylu. Szkoda, że przegraliśmy ten mecz, bo najlepszy od lat wynik był na wyciągnięcie ręki - kręci głową szkoleniowiec śląskiej drużyny.
Górnikowi po awansie do grupy mistrzowskiej udało się zażegnać kryzys, jaki gnębił zabrzan przez większość rundy wiosennej T-Mobile Ekstraklasy. - Cieszymy się, że udało nam się podnieść zespół z kolan i zakończyć sezon udanie. Główna w tym zasługa chłopaków, którzy chcieli odzyskać twarz i robili wszystko, by to fatalnie wrażenie zatrzeć. Ja wspólnie z Robertem Warzychą w tym im jedynie trochę pomogliśmy - przekonuje Dankowski.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Porażka z Lechia Gdańsk zaprzepaściła szanse zabrzan na najlepszy wynik od 20 lat. - Nie udało nam się poprawić miejsca z poprzedniego sezonu, gdzie byliśmy piąci. Teraz kończymy rozgrywki na szóstej lokacie, choć czwarte miejsce było w naszym zasięgu. Wierzę, że przy odrobinie szczęścia w przyszłym sezonie ten wynik poprawimy i to nie tylko o pozycję, ale będziemy jeszcze wyżej - zapewnia opiekun drużyny z Roosevelta.