W meczu Górnika Zabrze z Lechią Gdańsk walka trwała nie tylko na boisku, czego efektem był m.in. złamany nos i silnie obita twarz Adama Dancha, którego łokciem zdzielił Zaur Sadajew, ale także pod szatniami stadionu im. Ernesta Pohla. Tam prym wiódł Ricardo Moniz, który wbrew obowiązującym przepisom chciał wprowadzić do szatni swojego znajomego.
[ad=rectangle]
Na drodze holenderskiemu szkoleniowcowi stanęli stewardzi, którzy przez problemy językowe nie byli w stanie przekazać Monizowi powodów swojej decyzji. Prezentowana z ich strony negacja rozsierdziła trenera, który zaczął popychać ochroniarzy, swoje racje przedstawiając w coraz ostrzejszych słowach.
Ostatecznie zdołał on przepchnąć zwarte szyki ochrony i wprowadził swojego gościa do szatni biało-zielonych. Po kilkunastu minutach pomieszczenie opuścił i przeprosił stewardów za swoje zachowanie, ale i tak postronnych obserwatorów wprawił on swoim zachowaniem w osłupienie.
- Trener zachowywał się jak szaleniec! Łącznie z wygrażaniem pięściami. Ochrona chciała uniknąć skandalu. Są określone przepisy i zasady funkcjonowania strefy mix i szatni. Wysłaliśmy pismo ze skargą do szefa bezpieczeństwa Lechii - komentuje sprawę Zbigniew Waśkiewicz, prezes klubu z Roosevelta.
Fragment zajścia zarejestrowała kamera jednego z serwisów kibiców Trójkolorowych. Przepychanka trwała dobrych kilka minut, a wściekłego Moniza nie umiały ostudzić nawet wzmocnione oddziały ochrony.
Zobacz skandaliczne zachowanie Ricardo Moniza w strefie mix w Zabrzu: