Na czym jego zdaniem może polegać problem? - Pani prezes lekką ręką podjęła decyzję o rezygnacji z ubiegania się o licencję, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że gra dwie klasy niżej niewiele tak naprawdę zmienia. Wymagany budżet jest oczywiście mniejszy, lecz w dalszym ciągu trzeba spłacić ponad 100 tys. zł długu, a ta sprawa wciąż nie jest załatwiona - wyjaśnił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Maciej Dittmajer.
- Wątpię również, czy ktokolwiek z obecnych zawodników Warty będzie chciał w niej dalej występować. Z II-ligowej drużyny nie da się zatrzymać praktycznie nikogo, zaś dla juniorów perspektywa gry tak nisko też nie jest niczym dobrym. Już mam sygnały, że większość piłkarzy grających w Centralnej Lidze Juniorów myśli o zmianie klubu. Trudno im się zresztą dziwić. Dlatego przyszłość seniorskiego zespołu rysuje się moim zdaniem bardzo nieciekawie - dodał były wiceprezes zielonych ds. sportowych.
[ad=rectangle]
Dlaczego negocjacje w sprawie sprzedaży Warty zakończyły się niepowodzeniem? - Robiłem wszystko, byśmy osiągnęli porozumienie. Uczestniczyłem w kilku spotkaniach, starałem się rozmawiać nawet wtedy, gdy usłyszałem bardzo wygórowaną cenę 1,5 mln euro. Taka postawa pani prezes dziwiła mnie od samego początku, bo II-ligowy klub bez własnej infrastruktury i z długiem nie powinien tyle kosztować. Co więcej, drużyny grające wyżej są czasem do kupienia za symboliczną złotówkę. Byłem jednak gotów negocjować i wypracować jakiś kompromis. Później cena spadła i zaproponowano mi 1,5 mln zł. W reakcji na tę ofertę z mojej strony padła kwota 1 mln z zamiarem dalszych rozmów. W zamian usłyszałem jednak, że mogę otrzymać 20 procent udziałów w nowej spółce. Uważam, że takie postawienie sprawy było niepoważne, bo chyba każda średnio zorientowana w prawie osoba ma świadomość, że taki pakiet nie daje żadnej realnej możliwości decydowania - zaznaczył.
Dittmajer nie ukrywa też, że kompletnie nie zgadza się z zarzutami, jakie skierowała do niego Izabella Łukomska-Pyżalska w swoim oświadczeniu. - Padło tam wiele nieprawdziwych zdań, natomiast nie mam zamiaru zniżać się takiego poziomu, by teraz toczyć medialną wojnę. Gdybyśmy się dogadali, to Warta na pewno starałaby się o II ligę. Ocenę obecnej sytuacji pozostawiam kibicom i innym osobom ze środowiska klubu. Ja uważam, że po ostatnich wydarzeniach, czyli relegowaniu Warty z I do w najlepszym wypadku IV ligi - i to w ciągu zaledwie dwóch lat - pani prezes nie ma już żadnego społecznego mandatu do pełnienia swojej funkcji.
Były wiceprezes ds. sportowych podkreślił też, że w dalszym ciągu jest zainteresowany przejęciem klubu. - Nie wiem jakie są plany Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej, ale wypadałoby, żeby poważnie się zastanowiła, czy warto dopuścić do takiej zapaści klubu ze 102-letnią tradycją. W realiach IV-ligowych nie da się pozyskać żadnego poważnego sponsora, zainteresowanie też będzie znikome, a przede wszystkim Warta nie zasługuje na taki upadek - zakończył.