Przed inauguracją Flota Świnoujście była wielką niewiadomą. Dwa tygodnie wcześniej drużyna miała przenieść się znad morza do Rzeszowa, a klub kontraktował zawodników jeszcze w dniu wyjazdu do Lubina. Porażka ze spadkowiczem - KGHM Zagłębiem była w pewnym stopniu wkalkulowana, choć Wyspiarze liczyli po cichu na sprawienie niespodzianki.
[ad=rectangle]
- Zagłębie zagrało konsekwentnie, zrobiło użytek ze swojego, większego doświadczenia. Bez wątpienia było lepsze od nas - przyznał Sebastian Kamiński po porażce 0:2. - Świadomie cofnęliśmy się i pozwoliliśmy rywalom utrzymywać się przy piłce i rozgrywać. Szkoda wpuszczonego przed przerwą gola. Po stracie nie zdążyliśmy zawęzić linii obrony i Adrian Błąd wykorzystał sytuację sam na sam - dodał.
Flota wyszła na drugą połowę odmieniona i śmiało zabrała się do ataku. Na następne kilkanaście minut przejęła kontrolę nad wydarzeniami. - Przedmeczowe założenia były inne, totalnie ich nie realizowaliśmy przed przerwą. Trener Kafarski wstrząsnął nami w szatni i bardzo dobrze zrobił - przypomniał nam, że nasza gra była całkiem inna niż ustalenia. Początek drugiej połowy wyglądał tak jak powinien wyglądać cały mecz - potwierdził Kamiński.
Fragment dobrej gry świnoujścian potrwał do 63. minuty, w której bramkarz Darko Brljak zachował się nieodpowiedzialnie, zagrał ręką poza polem karnym i zobaczył czerwoną kartkę. - Takie sytuacje zdarzają się. Darko został trafiony w rękę. Szkoda, że otrzymaliśmy podwójną karę - Kwiek uderzył ładnie ponad murem z rzutu wolnego i można powiedzieć, że zrobiło się po zawodach. Z taką drużyną jak Zagłębie trudno grać w osłabieniu przy wyniku 0:2 - rozkładał ręce Kamiński.
Przed Wyspiarzami starcie z beniaminkiem Chrobrym Głogów, który otrzymał na inaugurację zimny prysznic i przegrał 0:6 z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza. - Porażka z Zagłębiem nie jest wstydem, choć szkoda okoliczności, w jakich straciliśmy gole. Po meczu trzeba szybko zapomnieć, zabrać się do pracy przez cały tydzień i odkuć w sobotę na swoim stadionie.