Górnik Zabrze wyciągnął wnioski z bramkowej kanonady z Jagiellonią. "Ściągnęliśmy ich najlepszego zawodnika"

Ostatni pojedynek Górnika Zabrze z Jagiellonią Białystok przy Roosevelta był prawdziwą piłkarską ucztą. Najpierw gospodarze nielitościwie tłamsili Jagę, by potem szczęśliwie mecz zremisować.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Nieco ponad cztery miesiące temu Jagiellonia Białystok gościła na Śląsku, gdzie potykała się z pogrążonym w kryzysie Górnikiem Zabrze. Kibice Trójkolorowych patrząc na grę swoich ulubieńców przez pierwsze dwa kwadranse spotkania mogli jedynie przecierać oczy ze zdumienia i cmokać z zachwytu.

Od pierwszych fragmentów gry Górnik bowiem całkowicie zdominował i stłamsił Jagę, spychając białostoczan do rozpaczliwej defensywy. Goście już po kwadransie gry mogli przegrywać trzema bramkami, ale co się odwlecze...
Strzelecką kanonadę rozpoczął w 23. minucie meczu Przemysław Oziębała, wykańczając dogranie Roberta Jeża z prawego skrzydła. Chwilę później doświadczony Słowak przyjął piłkę na linii pola karnego i dograł do ustawionego na 20. metrze Radosława Sobolewskiego, który strzałem po słupku zdobył drugiego gola dla zabrzan. Kiedy w 33. minucie trzecią bramkę dołożył Bartosz Iwan, wydawało się, że przy Roosevelta można zgasić światło. Los odmieniła sytuacja z końcówki pierwszej połowy, kiedy dogrywaną z rzutu wolnego przez Dani Quintana futbolówkę nieporadnie piąstkować próbował Grzegorz Kasprzik. Uczynił to na tyle nieudolnie, że ta wpadła wprost pod nogi Adama Dźwigały, który rozpoczął odrabianie strat, a przy okazji "Kapel" swoją interwencją znokautował najlepszego na boisku Iwana.
Dawid Plizga był bohaterem wiosennego meczu Górnika z Jagą. Teraz stanie po drugiej stronie barykady? Dawid Plizga był bohaterem wiosennego meczu Górnika z Jagą. Teraz stanie po drugiej stronie barykady?
To dodało Jadze wiatru w żagle. Białostocka drużyna rzuciła się do odrabiania strat, a pomogła mu w tym nieporadna defensywa Górnika. Krótko po wznowieniu gry po przerwie rzut karny za faul Pawle Olkowskim na Macieju Gajosie na bramkę zamienił Quintana, a tuż przed końcem kolejną "jedenastkę" wywalczył i wykorzystał Dawid Plizga.

Ten ostatni zresztą na placu gry pojawił się po przerwie i w dużej mierze dzięki niemu Jagiellonia doprowadziła do remisu, a w końcówce miała jeszcze dwie świetne okazje na zdobycie bramki dającej gościom trzy punkty.

Niewykluczone, że w piątkowy wieczór Plizga znów zagra z Jagą w Zabrzu, ale tym razem w barwach Górnika. - Na pewno bardzo bym chciał w tym meczu zagrać. Mam jednak świadomość, że drużyna dobrze funkcjonuje i z natury zwycięskiego składu się nie zmienia - ocenia filigranowy pomocnik.

Wnioski z wiosennej kanonady wyciągnęli też trenerzy górniczej drużyny. Jakie? - Ściągnęliśmy ich najlepszego zawodnika, Dawida Plizgę do siebie - mówi pół żartem, pół serio Robert Warzycha. Opiekun zabrzańskiej jedenastki jest jednak przekonany, że jego drużyna dobrze odrobiła ostatnią lekcję.

- Znamy wszystkie silne i słabe strony Jagiellonii. To dobry zespół, na pewno go nie zlekceważymy. Gramy jednak u siebie i zrobimy wszystko, by te słabsze strony rywala wykorzystać i przekuć je na nasze zwycięstwo - puentuje szkoleniowiec 14-krotnych mistrzów Polski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×