W piątek Komisja Dyscyplinarna UEFA podjęła decyzję o ukaraniu mistrzów Polski walkowerem za rewanżowy mecz III rundy eliminacji Ligi Mistrzów, w którym pokonali Celtic Glasgow 2:0, za występ nieuprawnionego do gry Bartosza Bereszyńskiego. Przez niedopatrzenie działu sportowego Legii absencja "Beresia" w meczach II rundy el. LM nie została zaliczona na poczet kary za czerwoną kartkę z poprzedniej edycji Ligi Europejskiej, ponieważ obrońca Legii nie został zgłoszony do gry w tej fazie rozgrywek.
[ad=rectangle]
Choć Wojskowi pokonali na boisku The Bhoys 4:1 i 2:0, to w IV rundzie el. LM zagrają Szkoci. Walkower (3:0) za drugi mecz spowodował bowiem, że drużyna Ronny'ego Deili awansowała dzięki bramce zdobytej w pierwszym pojedynku w Warszawie.
Stołeczny klub skorzysta ze ścieżki apelacyjnej i jego UEFA zajmie się jego odwołanie w środę przed południem. Jednocześnie Legia naciska na Celtic, by ten zrzekł się wywalczonego w ten sposób awansu do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów, co nie podoba się byłemu menedżerowi The Bhoys, a dziś selekcjonerowi reprezentacji Szkocji - Gordonowi Strachanowi.
- Celtic w ogóle nie bierze w tym udziału. To wszystko sprawa Legii. Nie sądzę, żeby Celtic się poskarżył - to wyszło z innego źródło - mówi Szkot i dodaje: - Po to są zasady, żeby ich przestrzegać, a Legia tego nie zrobiła i sama sobie jest winna. Czasem przepisy są okrutne i w tym wypadku nie ma wątpliwości, że były okrutne dla Legii.
- Jeśli Celtic ugiąłby się pod żądaniami Legii, to gdzie by to nas zaprowadziło? Mamy naginać zasady? - pyta Strachan.