Semir Stilić - dla niego warto oglądać T-Mobile Ekstraklasę

W meczu 5. kolejki z Lechią Gdańsk Semir Stilić z Wisły Kraków znów udowodnił, że warto oglądać T-ME choćby tylko ze względu na jego występy. - Ale zawsze mogę grać lepiej - mówi Bośniak.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Od momentu powrotu do Polski w styczniu bieżącego roku Stilić wystąpił we wszystkich możliwych (21) meczach Białej Gwiazdy. Mało tego, Bośniak opuścił w tych spotkaniach tylko dwie minuty! 19 występów zaliczył w pełnym wymiarze, a w dwóch meczach trener Franciszek Smuda ściągał go z placu w 89. minucie.

Zdobył w tym czasie dziewięć bramek i zaliczył sześć asyst, podczas gdy Wisła w tym czasie strzeliła 31 goli. To oznacza, że miał udział przy prawie co drugim ligowym trafieniu Białej Gwiazdy. Gole nr "8" i "9" zanotował w niedzielnym meczu 5. kolejki T-ME z Lechią Gdańsk. Drugiego zdobył idealnym strzałem z rzutu wolnego w samo okienko bramki Dariusza Treli. Poza bramkami tradycyjnie był najjaśniejszą postacią w ofensywie Wisły, nękał obronę Lechii prostopadłymi podaniami i wkręcał w ziemię rywali nawet w ich polu karnym. Widać, że wskoczył na wysokie obrony. Gdzie jest jego limit?

- Zawsze można grać lepiej. Jak się strzela dwie bramki, to nie można nie być zadowolonym, ale mam wiele rzeczy do poprawienia. Całe życie się czegoś uczymy. Czy to jest szczytowa forma z Lecha? Tam grałem inaczej, inaczej gram w Wiśle, inaczej grałem na Ukrainie i w Turcji też było inaczej. To zależy od drużyny. Na razie jestem zadowolony ze swojej formy, ale zawsze można grać lepiej - najważniejsze abym był zdrowy - mówi Bośniak.

Dwie z tych dziewięciu bramek Stilić zdobył perfekcyjnymi uderzeniami z rzutów wolnych. W 2014 roku jest jedynym ligowcem, któremu udało się to już dwukrotnie. Nie wzięło się to z przypadku: - Czasem, bo nie zawsze jest możliwość, nad tym pracujemy Zakładamy się o wolne z "Gułą" czy "Dudim". Trener też zostaje, żartuje i nas mobilizuje.

W meczu z Lechią Wisła już po raz czwarty w tym sezonie musiała gonić wynik. W trzech poprzednich przypadkach udawało jej się zremisować, a tym razem sięgnęła po komplet punktów: - Od pierwszej minuty było widać, że chcemy wygrać. Straciliśmy bramkę z rzutu karnego, w momencie kiedy byliśmy lepszą drużyną, więc dalej graliśmy tak samo bez blokady w głowach. W przerwie trener nie krzyczał - powiedział nam tylko parę rzeczy, które musimy poprawić. Powiedział, że musimy wyjść na boisko jak drużyna, że gramy u siebie i że jesteśmy lepsi od Lechii. Jeśli zasługujesz na zwycięstwo, to nie chcesz zaznać tego smaku, jaki mieliśmy po meczach z Ruchem i Piastem, kiedy byliśmy lepsi, a straciliśmy punkty. Ważne jest, że po stracie bramki pokazaliśmy charakter, potrafiliśmy się podnieść i wygrać.

Lechiści jednomyślni: Wisła wygrała zasłużenie

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×