Mecz rozpoczął się z pozoru spokojnie. Żadna z drużyn nie potrafiła narzucić rywalowi swoich warunków i zanosiło się, że zobaczymy piłkarskie szachy. Tak się jednak nie stało, a to za sprawą niefrasobliwej postawy defensorów Polonii. W 5. minucie Semir Stilić posłał krótkie, ale idealnie wymierzone podanie za plecy obrońców do Hernana Rengifo. Ten przyjął piłkę już w polu karnym i, mimo że był naciskany przez Radka Mynara, to idealnie ułożył ją do strzału i uderzył tuż przy słupku. Sebastian Przyrowski doskonale wiedział, że przy tak bliskiej odległości od rywala nie ma możliwości skutecznie interweniować i tylko patrzył, jak jego drużyna traci pierwszego gola.
Golkiper Polonii miał jednak sporą szansę, by złapać futbolówkę przy kolejnej akcji lechitów. W 6. minucie zaskakujący strzał z dystansu oddał Rengifo. Przyrowski, podobnie jak większość obserwatorów, spodziewał się, że Peruwiańczyk chybi celu i to znacznie, tymczasem w ostatniej fazie lotu piłka zaczęła gwałtownie spadać i ugrzęzła w siatce. Bramkarz Czarnych Koszul znowu nie interweniował, tyle że tym razem było to efektem jego nonszalancji, bowiem zlekceważył uderzenie rywala. Efekt? Po niespełna sześciu minutach spotkania Lech prowadził 2:0, a zespół z Warszawy został znokautowany.
Dzięki tak dobremu początkowi poznaniacy nabrali pewności siebie i w kolejnych fragmentach zdecydowanie dominowali na boisku. W 11. minucie na 3:0 mógł podwyższyć Stilić, który uderzał bardzo kąśliwie z 18 metrów. Futbolówka zmierzała tuż przy słupku, lecz tym razem Przyrowski stanął już na wysokości zadanie i obronił.
Później zespół Franciszka Smudy tak klarownych okazji już nie stwarzał, ale nadal prezentował się bardzo dobrze i nie pozwalał Czarnym Koszulom wypracować jakiejkolwiek groźnej sytuacji. Dopiero w 35. minucie drużyna Jacka Zielińskiego oddała pierwszy celny strzał w meczu. Po niezłym podaniu Jarosława Laty, z ostrego kąta uderzał, wprowadzony na boisko chwilę wcześniej za Piotra Piechniaka, Daniel Mąka. Ivan Turina nie mógł jednak wpuścić gola, bo strzał nie był zbyt groźny.
Polonia nie potrafiła zmusić gospodarzy do wysiłku, natomiast Lech tuż przed przerwą mógł zdobyć trzeciego gola i to znów po błędzie Przyrowskiego. Sławomir Peszko, który szarżował na prawym skrzydle, dostrzegł złe ustawienie bramkarza Czarnych Koszul i zdecydował się na płaski strzał z dystansu w krótki róg. Piłka do siatki jednak nie wpadła, bowiem golkiper gości w porę skorygował swoją pomyłkę i na raty złapał futbolówkę.
W przerwie szkoleniowiec Polonii zdecydował się dokonać drugiej zmiany i wprowadził na boisko Krzysztofa Gajtkowskiego. Ta korekta nie dała jednak wymiernych efektów, bo choć przyjezdni na początku drugiej części spotkania przejęli inicjatywę i kilka razy zagościli pod polem karnym rywala, to sytuacje przez nich stwarzane były mało klarowne. Tymczasem Kolejorz robił to, co odpowiadało mu najbardziej, czyli kontrował. W 51. minucie piękną indywidualną akcją popisał się Stilić. Bośniak przyjął piłkę ze zwodem, otwierając sobie nieco wolnej przestrzeni tuż przed polem karnym, i oddał mocny strzał lewą nogą. Zabrakło mu jednak nieco precyzji i zmierzającą blisko środka bramki piłkę odbił do boku Przyrowski.
W dalszych fragmentach gry piłkarze z Warszawy też zaczęli dochodzić do dobrych sytuacji i mogli pokusić się o gola kontaktowego. W 65. minucie świetnym dośrodkowaniem z prawej strony boiska popisał się Lato, a głową z 5 metrów uderzał Gajtkowski. Do szczęścia zabrakło mu niewiele, gdyż piłka poleciała tuż obok słupka. Jeszcze lepszą okazję zmarnował czternaście minut później rezerwowy Jacek Kosmalski. Tym razem Gajtkowski wystąpił w roli asystenta, a nie egzekutora i obsłużył swojego kolegę z zespołu idealnym podaniem na 11. metr. Napastnik Czarnych Koszul miał mnóstwo miejsca i czasu, ale zamiast spokojnie przymierzyć, zdecydował się uderzać na siłę, w efekcie nie trafił w bramkę. Trybuny stadionu przy ul. Bułgarskiej na chwilę zamilkły ze strachu, ale ostatecznie kibice Kolejorza mogli odetchnąć, bo ich ulubieńcy nadal utrzymywali dwubramkowe prowadzenie.
Taki stan rzeczy trwał zresztą do końca, bo później Polonia nie była już w stanie zaatakować na tyle groźnie, by nawiązać jeszcze walkę o remis. Trudno się zresztą temu dziwić. Lech "ustawił" sobie mecz na samym początku, a przy tak wyrównanych zespołach ciężko było liczyć gościom, że zdołają na stadionie przy ul. Bułgarskiej odrobić straty.
Zespół Jacka Zielińskiego ma ostatnio spore problemy ze zdobywaniem goli. Dość powiedzieć, że w czterech ostatnich pojedynkach Czarne Koszule trafiały do siatki rywali zaledwie dwukrotnie. W trzech z nich piłkarze z Warszawy zachowywali czyste konto w defensywie, dlatego nie mieli wielkich powodów do zmartwień. Jednak gdy w Poznaniu szybko stracili dwie bramki, to nie byli już w stanie wypracować nawet odpowiedniej ilości sytuacji, po których mogłyby paść gole.
Dzięki trzem punktom zdobytym w niedzielę Kolejorz awansował na 3. miejsce w tabeli i do Czarnych Koszul traci już tylko punkt. Liderem po 14. kolejce jest Wisła Kraków, która ma 30 oczek na koncie.
Lech Poznań - Polonia Warszawa 2:0 (2:0)
1:0 - Rengifo 5'
2:0 - Rengifo 6'
Składy:
Lech Poznań: Turina - Wojtkowiak, Tanevski, Arboleda, Djurdjević, Peszko (80' Lewandowski), Murawski (71' Bandrowski), Stilić, Injac, Wilk, Rengifo (90' Reiss).
Polonia Warszawa: Przyrowski - Mynar, Jodłowiec, Skrzyński, Lazarevski (46' Gajtkowski), Piechniak (35' Mąka), Sokołowski, Majewski, Piątek, Lato, Ivanovski (71' Kosmalski).
Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin).
Widzów: 16 000.
Najlepszy piłkarz Lecha: Hernan Rengifo.
Najlepszy piłkarz Polonii: Jarosław Lato.
Najlepszy piłkarz meczu: Hernan Rengifo.