40-osobowa grupa kibiców Piasta Gliwice pojechała w środę wspierać do Bratysławy swoją zgodę - BATE Borysow. Ukraińcy grali na wyjeździe ze Slovanem w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, dopóki fani z Polski nie znaleźli się pod stadionem.
[ad=rectangle]
Tam doszło do rozmowy kibiców z miejscowymi policjantami, podczas której stróże prawa zakwestionowali możliwość zakupienia wejściówek na mecz Slovana z BATE przez sympatyków Piasta, choć przed spotkaniem zarząd słowackiego klubu otrzymał - zgodnie z procedurami - imienną listę kibiców z Okrzei, którzy wybrali się do stolicy Słowacji. Gdy jednak podjęto próbę zakupu biletów, to została ona szybko udaremniona przez klub z Bratysławy oraz UEFA.
- Przykro mi, ale nie mogę wpuścić grupy z Polski i nie jest to nasza decyzja, tylko zarządu klubu, który jasno to wyraził - tłumaczył się przed kibicami kierownik ochrony.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że po drugiej stronie stadionu żadnych problemów z wejściem na obiekt nie mieli fani Ruchu Chorzów, którzy przyjaźnią się z kibicami Slovana.
Przypomnijmy, że to nie pierwsza nieudana wycieczka kibiców Piasta na mecz BATE. W 2011 roku kibicom Piasta nie było dane wesprzeć Białorusinów podczas meczu el. LM ze Spartą w Pradze. Jeden z nich został tak dotkliwie pobity przez policjanta, że potrzebna mu była długa hospitalizacja. Przeszedł trepanację czaszki, do głowy wstawiono mu metalowy implant, a dziś ma grupę inwalidzką.
Na marginesie to za ekscesy i burdy polskich pseudokibiców zaczynamy cierpieć wszyscy.