Zagłębie Sosnowiec przyjechało po punkt. Kuriozalna główka dała zwycięstwo

Zagłębie w poprzednim spotkaniu szybko straciło bramki. W sobotę szczęście uśmiechnęło się do piłkarzy z Sosnowca, którzy wygrali W Stargardzie Szczecińskim.

Zagłębie Sosnowiec przyjechało w sobotę do Stargardu Szczecińskiego i znalazło się pod presją. Po dwóch wcześniejszych porażkach drużyna stawiająca sobie wysokie cele nie mogła zaliczyć kolejnej wpadki. - Nerwowość w klubie, wśród kibiców udzieliła się drużynie. Powodowała, że zawodnicy grali poniżej swoich możliwości. Cel był jasny. Chcieliśmy tego meczu nie przegrać, aby zbudować fundament, od czegoś się odbić. Taki był cel. Nie ukrywam, że ustawienie średnim a czasami niskim pressingiem, ewidentne wyczekiwanie na błąd przeciwnika i wyprowadzenie kontrataków było naszym założeniem - przyznał trener Zagłębia, Mirosław Smyła.

[ad=rectangle]

Ostatecznie jego team, po trafieniu Tomasza Szatana z 47. minuty, wywiózł ze stadionu przy ulicy Ceglanej komplet punktów. - W pierwszej połowie trzeba pochwalić zespół ze Stargardu. Stworzyli sobie kilka sytuacji dzięki grze w piłkę. W drugiej połowie mecz nam się ułożył. Do tej pory traciliśmy szybkie bramki. Teraz nie minęła chyba nawet minuta i stworzyliśmy sytuację. W kuriozalnej główce Tomek Szatan zdobył zwycięską bramkę. Później już gra mogła się kleić. Każdy odbiór piłki poprzez zmęczenie zawodników, brak możliwości szybszego powrotu dawał nam szansę wyprowadzenia skuteczniejszych kontrataków - ocenił trener Zagłębia.

W tym spotkaniu zagłębiacy zmienili taktykę. Nie byli zespołem ofensywnie nastawionym, narzucającym swój styl. Mimo tego w drugiej połowie kontrolowali oni przebieg boiskowych wydarzeń. Szkoleniowiec drużyny z Sosnowca postanowił zmienić podejście do meczu po tym, jak jego zespół wywalczył tylko trzy punkty w pierwszych trzech kolejkach. Jak się okazuje jest to skuteczna recepta na odniesienie sukcesu w II lidze. - Szacunek dla drużyny. Duży ukłon przed nimi za konsekwencję w realizacji założeń taktycznych. Widać, że ten sposób gry: niski pressing i kontra jest mottem II-ligowym, które daje punkty. Zagraliśmy bardzo mądry mecz. To było po raz pierwszy. Dlaczego? Skoro ktoś ma komplet punktów, nie stracił bramki, wygrywa większość meczów grając z kontrataku, to uczmy się od tych, którzy mają doświadczenie - wyjaśnił Mirosław Smyła nawiązując do postawy lidera II ligi, MKS-u Kluczbork. - Tak dziesięć miesięcy temu, jak przychodziłem do klubu rozpoczęliśmy ligę: pokornie, odpowiedzialnie i z ustawieniem w defensywie - dodał.

Nie wszystko było jednak perfekcyjne w grze Zagłębia i mogło to przyjezdnych kosztować utratę korzystnego rezultatu. Błękitni stworzyli kilka dogodnych sytuacji, a najlepszą zmarnował Łukasz Kosakiewicz. Nawet w doliczonym czasie stargardzianie mogli po stałym fragmencie doprowadzić do remisu. - Nie powiem, że jestem zły, bo cieszę się ze zwycięstwa. Szkoda, że nie zdobyliśmy drugiej bramki, która zamknęłaby mecz. Tak najbardziej nieswojo było mi w 93. minucie, kiedy Giel powinien dograć do Ryndaka lub strzelić bramkę. Z tego był rzut rożny, po którym mogliśmy stracić gola i zremisować. To mogłoby nam bardzo podciąć skrzydła - zauważył trener zagłębiowskiej ekipy.

Komentarze (0)