Kotwica Kołobrzeg i Błękitni Stargard Szczeciński to jedyni przedstawiciele północnej Polski w II lidze. W środowy wieczór doszło do spotkania derbowego. Zapowiadało się na zacięty bój, ale chyba nikt nie spodziewał się, że dojdzie do tak spektakularnego zwrotu sytuacji. Kołobrzeżanie wygrali 4:3, choć po 45 minutach byli w piłkarskim piekle, gdyż w starciu z odwiecznym rywalem przegrywali 0:3 po bramce Oskara Fijałkowskiego i dwóch trafieniach Rafała Gutowskiego. - Po pierwszej połowie byłem bliski stanu przedzawałowego. Wydawało się, że już jest posprzątane. W przerwie najpierw była mocna, męska rozmowa. Później zaapelowałem do zawodników żeby wyjeździli na tyłkach drugą połowę i powalczyli. Nasze szanse były małe, ale dlaczego nie mieliśmy wygrać 4:3? - przyznał trener beniaminka, Wiesław Bańkosz.
[ad=rectangle]
Miejscowi kibice obawiali się raczej jeszcze większej klęski swojej drużyny, która została wypunktowana przez mądrze grających Błękitnych. Trener gospodarzy postawił jednak wszystko na jedną kartę desygnując po zmianie stron na boisko dwóch napastników: Tomasza Bejuka i Krzysztofa Biegańskiego. Ten ostatni z resztą doprowadził później do remisu. - Nie mieliśmy nic do stracenia. Jakbyśmy przegrali wyżej byłby większy wstyd. W związku z tym zmiany. Wpuściłem napastników licząc na to, że coś się ruszy. Poza tym przestawiliśmy granie - ocenił Bańkosz.
Kluczowa dla losów meczu okazała się 46. minuta. Szybki gol Macieja Ropiejki przywrócił Kotwicy nadzieję i podłamał rywali, którzy już do końca się nie otrząsnęli i nie wrócili do tego, co prezentowali w pierwszej odsłonie. - Pierwsza sytuacja nam wyszła. Później siłą rozpędu strzeliliśmy następne bramki. Zespół odrobił to, co straciliśmy do przerwy. Po przerwie to wszystko zaskoczyło. Pewnie góra nad nami też czuwała. Pierwsze trzy punkty w nowej, mocnej II lidze bardzo smakują po takim meczu - powiedział szkoleniowiec Kotwicy, która odniosła pierwsze zwycięstwo w sezonie i ma na swoim koncie pięć punktów.
Jednym z bohaterów był niewątpliwie . Zdobył on dwa gole. Najpierw na 2:3 z rzutu wolnego, a Następnie zwycięskie trafienie atomowym strzałem z dystansu. - W przerwie padło dużo ostrych słów na temat naszej gry w pierwszej połowie. Graliśmy słabo, ale po zmianie stron wyszliśmy zmotywowani. Wierzyliśmy, że możemy odrobić ten wynik. Chciałem podziękować kolegom z drużyny i trenerowi, że nas zmotywował. Uwierzyli w nas też kibice, którzy dopingowali, nie spuścili głowy. Pokazaliśmy, że mamy charakter i trzeba się z nami liczyć w tej lidze - podsumował były piłkarz Pogoni Szczecin.