Śląska ekipa kontynuuje passę sukcesów, pokonując kolejno trzech rywali bez starty bramki. Do potyczki z Wisłą Puławy rybniczanie przygotowywali się nieco dłużej niż inne zespoły II ligi. Stąd w ich grze pojawiły się nowe schematy. - Ostatnio mieliśmy więcej czasu, bo aż dziesięć dni, na to, żeby poćwiczyć inne rozegranie akcji. Próbujemy coś grać. Przeciwnicy nas analizują, tak samo jak my ich, więc wiemy jak zachowują się przy stałych fragmentach gry i wymyślamy na nich sposób - opowiada Mariusz Muszalik. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, choć gospodarze nieraz zagrozili bramce Wisły.
[ad=rectangle]
- Powodzenie takich akcji zależy od tego, jak to jest rozegrane i jak chłopaki wchodzą na piłki, bo jeśli mają dobry timing, to zdecydowanie łatwiej o gola - dodaje kapitan zielono-czarnych, którzy w 14. minucie gry złapali się za głowy, gdy piłki do siatki nie skierował Mateusz Bodzioch. - Szkoda, że z tej akcji nie padła bramka, bo fajnie to wykombinowaliśmy. Zaskoczyć rywala tym samym rozegraniem udaje się tylko raz w meczu, potem jest już na to uczulony.
Po przerwie, dominacja ROW-u Rybnik była już niepodważalna. Efektem tego były trzy szybkie ciosy, które zadali Sebastian Musiolik, Mateusz Bodzioch i właśnie Muszalik. - Przeciwnik wie, że chcemy grać w piłkę i potrafimy to robić, dlatego cofa się i broni. Każdy to potrafi dopóki ma siły, niezależnie od tego w jakiej gra lidze. Potem decydują detale, czyli jeden stały fragment gry, jedna dobra piłka, moment zawahania rywala... To daje nam przewagę. Cieszymy się z tego, że gramy na zero z tyłu, bo wtedy jest większe prawdopodobieństwo, że bramka dla nas w końcu padnie. Sytuacje mamy w każdym meczu - opowiada boiskowy weteran.
Choć końcowy wynik starcia mówi inaczej, drużyna z Gliwickiej wcale nie miała łatwego zadania. - Mecz był ciężki i tym bardziej cieszymy się z trafień po rzutach rożnych. W takich spotkaniach detale i niuanse decydują o tym, że gra się otwiera. Przeciwnik skutecznie się bronił i trudno było nam do niego się dobrać, ale po dwóch szybkich golach grało się nam zdecydowanie łatwiej - podkreśla Muszalik.
Poczynania rybniczan oglądało się przyjemnie. Taki jest również cel drużyny Marcina Prasoła na najbliższe potyczki. W następnej kolejce formę spadkowicza przetestuje MKS Kluczbork. - Staramy się grać przyjemnie dla oka. Jakaś tam presja na nas ciąży i chyba nie każdy z nas potrafi z tym sobie w pełni radzić. Jeżeli zdobywamy jedną i drugą bramkę, to obciążenie schodzi i więcej chłopaków ma ochotę do gry, co wychodzi na plus całemu zespołowi - kończy pomocnik z Rybnika.