Anna Woźniak: Po 19. kolejkach ligowych KSZO zajmuje fotel lidera. Jak podsumujesz wykonaną przez zespół pracę?
Krystian Kanarski: Myślę, że trzeba te wszystkie mecze określać jako jedną rundę i jak ona pokazała w tej rewanżowej nie będzie nam łatwo. Musimy się bardzo dobrze do niej przygotować. Na pewno nastąpią pewne zmiany kadrowe i wszyscy o tym wiedzą. Ja na dzisiaj nie mam żadnych przesłanek kto odejdzie, a kto zostanie – nie mogę się wypowiadać w tym temacie. Moim zdaniem drużyna wymaga wzmocnień i to jakościowych, a nie ilościowych. Uważam, że lepiej jakby to była mniejsza liczba zawodników, a jakościowo dużo lepsza niż miałaby przyjść do nas jakaś armia zaciężna i nic by z tego nie wynikało. Ta runda pokazała, że będzie bardzo ciężko, że wszyscy się na nas mobilizują i wszyscy nas uważają za faworytów, za drużynę , która walczy o awans. Wszyscy się na nas będą sprężać czy to będzie u nas na stadionie czy u przeciwnika. Wszystkie drużyny będą grały z nami o życie, dadzą z siebie wszystko. Będą biegać, walczyć, skakać, grać wślizgami, kopać, a za chwile przegrają kolejną, albo i dwie, więc nie będzie nam łatwo. Na pewno jest to dla nas duże wyzwanie, ale podnieśliśmy rękawicę. Moje zdanie jest takie, że mamy teraz tutaj trenera Wojno, jest to bardzo dobry fachowiec i myślę, że w czerwcu będziemy się cieszyć z awansu. Czego ja osobiście chcę, bo za rok jest osiemdziesięciolecie klubu, więc warto zapisać sobie jakaś dobrą kartę w kronikach klubu. Warto, żeby nazwisko każdego z nas tam widniało, czy ktoś jest stąd czy ktoś jest przyjezdny. Taki mamy cel i jeśli chodzi o pracę zawodową i moją osobę to jest to dla mnie priorytet i myślę, że nie ma innej możliwości jak ta, żeby drużyna KSZO nie awansowała w czerwcu do nowej I ligi.
Pierwszy mecz w rundzie jesiennej z Ponidziem Nidą Pińczów został przełożony, więc rozpoczęliście od meczu ze Stalą Poniatowa.
- Spotkanie z pierwszej kolejki mieliśmy przełożone na 10 września. Pierwszy mecz w nowym sezonie rozegraliśmy w Ostrowcu. Przyjechał beniaminek - Stal Poniatowa. Najważniejsze były punkty i można powiedzieć, że poszło zgodnie z planem.
Drugi mecz z Górnikiem Wieliczka nie należał chyba do łatwych?
- Kolejny mecz i zwycięstwo na ciężkim terenie 1:0 z Górnikem Wieliczka na pewno podbudowujące drużynę. To były bardzo cenne punkty i obyśmy mieli na takie mocne drużyny patent. Udało mi się strzelić bramkę. Pamiętam, że wszedłem z ławki, bo w pierwszym meczu nie mogłem zagrać z powodu kartek.
W czwartej kolejce to był pogrom nad Okocimskim przed własną publicznością. Goście byli tak słabi, czy KSZO zagrał tak dobrze?
- W czwartej kolejce wysoko wygraliśmy z Okocimskim Brzesko u siebie 5:1, choć przegrywaliśmy 0:1 i Okocimski miał sytuację na 0:2, ale pamiętam, że pewnie bronił wtedy Rafał Kwapisz. Wygraliśmy 5:1, ale później okazało się, że Brzesko miało jakiś dołek. Jednak ostatnie mecze pokazały, że jest to dobra drużyna i będzie się pięła w górę tabeli i będzie to mocny zespół.
Po wysokim zwycięstwie przyszedł bezbramkowy remis z Ruchem Wysokie Mazowieckie. Według ciebie sprawiedliwy?
- W meczu z Ruchem Wysokie Mazowieckie padł bezbramkowy remis, ale myślę, że sprawiedliwy. W drugiej połowie zagraliśmy tam troszkę słabiej, Ruch zepchnął nas do defensywy. Zremisowaliśmy na ciężkim terenie 0:0 i nie wiem skąd się to wzięło, ale my jako zawodnicy odbieraliśmy to jako porażkę. Z perspektywy czasu uważam, że ten remis był bardzo dobrym wynikiem.
Z Concordią szczęśliwa wygrana po twojej bramce.
- Następny mecz to było zwycięstwo 1:0 nad Concordią Piotrków Trybunalski. Można powiedzieć, że do tego meczu wszystko szło zgodnie z planem.
Ale z Sokołem nie było już tak dobrze, choć porażka minimalna na trudnym terenie i ty osobiście chyba wolałbyś o tym meczu jak najszybciej zapomnieć?
- Następnie rozegraliśmy nieszczęsny mecz z Sokołem w Aleksandrowie Łódzkim, który przegraliśmy 0:1. To spotkanie z takich, których drużyna nie ma prawa zremisować, a przegrywa. Była to bardzo głupia i niesprawiedliwa porażka. Nawet gdyby było tam 0:0 to nic by się nie działo. To był przełomowy mecz i po nim wpadliśmy w taki delikatny dołek. Ja osobiście chciałbym o tym meczu jak najszybciej zapomnieć, choćby dlatego, że dostałem wtedy niezłego kopniaka.
Kolejne spotkanie rozegraliście z Sandecją. Padł remis, ale z przebiegu meczu nie możecie narzekać na ten jeden punkt?
- Później graliśmy na własnym stadionie z Sandecją Nowy Sącz i trzeba sobie jasno powiedzieć, że to goście byli drużyną zdecydowanie lepszą. Chociaż prowadziliśmy w tym meczu od 60. minuty, to Sandecja wyrównała. Z przebiegu całego meczu to jednak Sandecja była bliżej zwycięstwa, choć strzeliła bramkę dopiero w 80. minucie. Był to szczęśliwy dla nas remis.
Mecz z Przebojem Wolbrom chyba wolelibyście wymazać z pamięci?
- Następny mecz Przebój Wolbrom - KSZO, to był mecz kuriozum. Chyba od tego meczu zaczęło się całe zło jeżeli chodzi o dalsze remisowanie i nie wygrywanie. Myślę, że ten mecz zaważył na tym, że obecnie w zespole nie ma trenera Wiśniewskiego. Prowadziliśmy 2:0, kontrolowaliśmy wszystko co działo się na murawie, jednak dwa fatalne błędy naszej obrony zadecydowały o takim wyniku. Mecz trwa 90 minut, a nie 60. Mecz pod tytułem "Dramat". Dramat dla drużyny KSZO. Ja osobiście uważam, że od meczu z Sokołem zaczęły się dziać dla nas takie złe czasy. To był jeśli dobrze liczę trzeci mecz bez zwycięstwa. Tym bardziej, że w tych meczach z Sandecją czy Wolbromiem to my prowadziliśmy. Mamy taką drużynę, która jak już prowadzi to powinna to prowadzenie dowieźć do końca.
Zaległego spotkania z pierwszej kolejki nie udało się wygrać, a ty zostałeś usunięty przez sędziego z boiska. Zasłużenie?
- Przyszedł mecz z zaległej pierwszej kolejki i padł remis w spotkaniu derbowym z Ponidziem Nidą Pińczów. Co tu dużo mówić o tym meczu. Sam miałem okazję, żeby zdobyć w tym meczu bramkę. Sędzia usunął mnie z boiska za rzekome naciąganie faulu, choć moim zdaniem był ewidentny rzut karny na mnie, a jeszcze parę minut wcześniej na Tomku Libiču. Zremisowaliśmy mecz derbowy 0:0. nie byłby to taki straszny wynik, gdyby nie był to kolejny - chyba czwarty, remis z rzędu. Po tym meczu z pracą pożegnał się trener Wiśniewski, a my musieliśmy grać dalej i następny mecz mieliśmy bardzo ciężki.
Z Pelikanem Łowicz na ławce trenerskiej Andrzeja Wiśniewskiego zastąpił Janusz Jojko.
- W meczu z Pelikanem Łowicz poprowadził nas trener Jojko. To spotkanie, w którym przegrywaliśmy i to 0:2 na własnym stadionie. Pamiętam, że w drugiej połowie fatalne błędy popełnili nasi obrońcy. Otrząsnęliśmy się w przerwie i chyba ta druga połowa z Pelikanem udowodniła przede wszystkim nam - piłkarzom, że my potrafimy walczyć, grać o zwycięstwo. Z tego co mi się kojarzy to rzeczywiście ta druga połowa dała nam to, że zaczęliśmy wierzyć w swoje umiejętności i że z tego dołka da się wyjść. Powiedzieliśmy sobie, że jak będziemy walczyć tak jak w tej drugiej połowie z Pelikanem to będziemy wygrywać. W trudnych chwilach będziemy przypominać sobie ten mecz i to pozwoli wygrać nam tę ligę.
Wyjazd do niepokonanej na własnym stadionie ekipy Wigier Suwałki wypadł pod wodzą nowego trenera rewelacyjnie. Od tego momentu na dobre uwierzyliście w siebie?
- Przyszedł nowy trener, pan Wiesław Wojno i pojechaliśmy na bardzo trudny wyjazd do zespołu Wigry Suwałki. Wigry zajmowały wtedy drugie miejsce w tabeli. Pierwszy raz od dłuższego czasu zagraliśmy na jednego napastnika. Akurat udało mi się strzelić bramkę, wygraliśmy 1:0 i trzeba powiedzieć, że drużyna zagrała wtedy bardzo mądrze taktycznie. Wygraliśmy wtedy bardzo ciężki mecz i dostaliśmy takiego pozytywnego wiatru w plecy.
Kolejne zwycięstwo zanotowaliście nad Kolejarzem Stróże, który obecnie jest w tabeli tuż za KSZO z taką samą liczbą punktów.
- Po Wigrach przyszedł mecz z Kolejarzem Stróże, który wygraliśmy 2:1 i ten mecz nam pokazał, że znowu wchodzimy do gry, że znowu zaczynamy się liczyć, każdy mówi o nas jako o faworytach. Tym bardziej, ze był nowy trener i pod jego wodzą odnieśliśmy dwa zwycięstwa nad silnymi rywalami, wiec patrzyliśmy optymistycznie w przyszłość. Wiedzieliśmy, że mamy dwa wyjazdy do teoretycznie słabszych przeciwników, ale że łatwo tam nie będzie.
Przyszedł czas na najsłabszą w tabeli Łomżę, a później OKS Olsztyn. W tych dwóch meczach miało być tych punktów chyba troszkę więcej?
- Wydaje mi się, że po dwóch zwycięstwach nad Wigrami i Kolejarzem, gdybyśmy w Łomży i Olsztynie odnieśli zwycięstwa lub przynajmniej remis i zwycięstwo, to nikt by nic nie mówił. Natomiast po tych dwóch meczach przykleiła się do nas taka etykieta drużyny, która nie potrafi wygrywać ze słabszymi rywalami. Najgorsze w tym wszystkim było to, że my za każdym razem prowadziliśmy w tych meczach, a nie potrafiliśmy tego prowadzenia utrzymać do końca. A już najbardziej wyprowadził nas z równowagi mecz z OKS Olsztyn, gdzie strzeliliśmy bramkę w 80. minucie, a i tak zeszliśmy z boiska pokonani. Przez całą rundę przegraliśmy tylko dwa razy, a można powiedzieć, że tych dwóch porażek nie miało prawa być.
Z Hetmanem straciliście dwa punkty na własnym obiekcie. Kibice byli zawiedzeni.
- Później przyszedł mecz z Hetmanem Zamość, gdzie powiedzieliśmy sobie, że musimy wygrać, odrabiać punkty - a to wcale nie nastąpiło. Muszę przyznać, że było nam wtedy bardzo ciężko, bo początek mieliśmy super, potem trochę słabiej, znowu dwa zwycięstwa i można powiedzieć, że to był taki nasz drugi dołek. Ciężko było nam się pozbierać, bo presja wyniku ciążyła na nas przy każdym meczu, czy graliśmy z Hetmanem Zamość czy z Kolejarzem Stróże. Nie było wcale łatwo. Kibice przyjmowali te wszystkie remisy u siebie jak porażki. My osobiście widzieliśmy to trochę inaczej, a kibice widzieli według mnie kilka porażek z rzędu. Przeżywaliśmy w tym momencie jako drużyna bardzo ciężkie chwile.
Mecz z Jeziorkiem przypominał bardziej jakieś polowanie na kości niż widowisko sportowe. To najbardziej brutalna drużyna z jaką mieliście okazję grać?
- Przyszedł mecz z Jeziorkiem Iława na bardzo gorącym terenie. Ja osobiście jeszcze nigdy nie spotkałem się z tak brutalnie grającą drużyną. Nie ostro, tylko brutalnie, bo było to polowanie na nasze nogi, na nasze zdrowie i szczerze mówiąc jak skończył się ten mecz to dziękowałem Bogu, że nic ani mnie ani nikomu się nie stało. Naprawdę leciały tam iskry.
Ze Startem Otwock odnieśliście wysokie zwycięstwo, choć rywal był wymagający, przynajmniej tak się wydawało patrząc na tabelę ligową.
- Później był mecz ze Startem Otwock gdzie błysnął Keli. Miał swoje pięć minut. Życie jest takie przewrotne. Gdybym ja mógł grać, to z pewnością grałbym w tym meczu, ale pauzowałem na trybunach za kartki. Keli wszedł, strzelił cztery bramki, udowodnił wszystkim, że ma umiejętności do strzelania bramek. Do tego się urodził i drużyna KSZO wygrała drugi mecz w rundzie w stosunku 5:1.
Następnym meczem były derby województwa, w których znowu padł remis.
- Dokładnie tak. Był to ten nieszczęsny remis z Ponidziem Nidą Pińczów u siebie. Ciężko się gra z drużyną, która się ustawi bardzo defensywnie. Jeszcze jak pobiegnie raz do przodu i jakiś rykoszet, który wpadł Rafałowi za kołnierz. To był przypadek, a później taka ciężka do określenia sytuacja gdzie Michał Stachurski pchnął chłopaka, ten się przewrócił i sędzia podyktował rzut karny. Szkoda, bo brakło tam trochę szczęścia, bo ja uderzyłem w poprzeczkę, minimalnie obok słupka. Mietek Sikora w 92. minucie miał super sytuacje i do dzisiejszego dnia zastanawiamy się jak ten chłopak, który bronił w Pińczowie to "wyjął", bo nie można powiedzieć, że Mieciu zmarnował sytuację. Ciężkie chwile przeżywaliśmy, bo zremisowaliśmy ze słabszym rywalem 2:2. Choć trzeba przyznać, że u nas na meczach drużyny widzą trochę więcej ludzi na trybunach, światła i te zespołu naprawdę mobilizują się niemiłosiernie na nas, a w następnej kolejce prawie w 90% przegrywają mecz. Tak jest za każdym razem; drużyna, która zremisuje z KSZO, w następnej kolejce sromotnie przegrywa bez wyrazu, bez walki. Nie mogą się te drużyny po naszych meczach jakoś podnieść.
Ale za Stalą Poniatowa pewnie wygraliście i wskoczyliście na fotel lidera, na którym będziecie przynajmniej przez kilka miesięcy. osiągnęliście zamierzony cel?
- Ostatni mecz przed przerwą ze Stalą Poniatowa wygraliśmy 2:0, myślę, że zasłużenie. Była tam duża grupa kibiców z Ostrowca i widziała ten mecz. Był to bardzo ciężki teren, boisko fatalne, ale w pierwszej połowie zagraliśmy bardzo agresywnie. Oddaliśmy bardzo dużo strzałów, dwa z nich weszły w bramkę, a drużyna Stali Poniatowa właściwie bez sytuacji, która zagrażałaby naszej bramce. Kontrolowaliśmy ten mecz do końca, wygraliśmy 2:0. Kolejarz przegrał u siebie ostatni mecz i jak widać innym drużynom też nie jest łatwo. Na sam koniec, przed rundą rewanżową, przynajmniej na kilka miesięcy usadowiliśmy się na fotelu lidera z czego bardzo się cieszymy, bo naszym celem jest awans do I ligi w czerwcu.
Jako kapitan chciałbyś dodać jeszcze coś od siebie?
- Chciałbym jeszcze podziękować wszystkim kibicom, przede wszystkim za ostatni wyjazd do Stali Poniatowa. Jak już wcześniej rozmawiałem z niektórymi kibicami, życie pokazuje, że nie musi to być grupa 100 czy 150 osobowa, ale jeżeli jedzie za nami garstka chłopaków to naprawdę będzie nam to pomagało i pomoże nam wszystkim, bo klub to piłkarze, ale przede wszystkim kibice. To oni nam muszą pomóc, żebyśmy awansowali do nowej I ligi i w tym miejscu chciałbym im gorąco podziękować za ten ostatni mecz, za to że byli, że nas wspierali i osobiście mam nadzieję, że będą jeździli z nami na wszystkie wyjazdy w rundzie rewanżowej.