We wtorkowy wieczór Górnik Zabrze podejmował na własnym stadionie Koronę Kielce w meczu 1/16 finału Pucharu Polski. Śląska drużyna za sprawą trafień Dawida Plizgi i Wojciecha Łuczaka odprawiła gości ze Świętokrzyskiego, którzy odpowiedzieli jedynie honorowym trafieniem Siergieja Chiżniczenki z kwitkiem.
[ad=rectangle]
Drużyna z Roosevelta do meczu przystąpiła w eksperymentalnym zestawieniu. W porównaniu z ostatnim meczem z Podbeskidziem Bielsko-Biała w składzie Górnika zaszło bowiem siedem zmian. Zespół Korony z kolei w porównaniu ze starciem ze Śląskiem Wrocław reprezentowało sześć nowych twarzy.
Nawiązać do tego na pomeczowej konferencji prasowej chciał trener zabrzańskiej drużyny Józef Dankowski. Popełnił jednak... czeski błąd. - Wspólnie z Robertem Warzychą postawiliśmy przed drużyną zadanie. Zawodnicy mieli zagrać tak skutecznie jak w lidze i nawiązać do meczów, w których udowadnialiśmy, że chcemy grać w piłkę i zdobywać bramki. To nie ma znaczenia, że zespół gra z sześcioma zmianami, bo niemal tyle samo nastąpiło w zespole Śląska - argumentował Dankowski, który drużynę z Kielc najzwyczajniej w świecie pomylił z ekipą ze stolicy Dolnego Śląska.
O popełnionym błędzie zorientował się wpół następnego zmiana. Z czego pomyłka wynikała? Winnym zamieszania był siedzący tuż obok opiekun złocisto-krwistych Ryszard Tarasiewicz. - Oczywiście chodziło mi o zespół Korony. Po prosty Rysiek zawsze kojarzy mi się ze Śląskiem Wrocław - odparł ze śmiechem szkoleniowiec zabrzan.
Sytuacja wyraźnie rozbawiła "Tarasia", który przez kolejnych kilka chwil śmiał się do rozpuku. Wszak jego zasługą był m.in. awans Śląska do T-Mobile Ekstraklasy w sezonie 2007/08. Ponadto barwy wrocławskiego klubu reprezentował w latach 1979-89, rozgrywając wtenczas 214 meczów strzelając przy tym 56 bramek.