Koroniarze dopiero po raz drugi w tych rozgrywkach schodzili z murawy w roli zwycięzców, dlatego ich radość po spotkaniu z Piastem Gliwice była widoczna gołym okiem. - Zagraliśmy bardziej konsekwentnie, nie straciliśmy bramki, mimo, że Piast stworzył sobie sytuacje. Fajnie, że utrzymaliśmy to na zero z tyłu, bo trener zawsze nam powtarzał, że do przodu zawsze coś wpadnie - komentował na gorąco Jacek Kiełb.
Szczerze trzeba przyznać, że piątkowe spotkanie nie było porywającym widowiskiem. Ekipą, która od początku bardziej szukał gola byli jednak gospodarze. - Udało nam się stworzyć swoje sytuacje - mówił 26-latek. Przełomowym momentem meczu było pojawienie się na placu gry "Ryby" i Przemysława Trytki, czyli dwójki, która zapewniła złocisto-krwistym wygraną. - W drugiej połowie trener miał nosa dając szansę mnie i Przemkowi Trytce, który naprawdę strzelił ładną bramkę. Wszyscy razem przegrywamy i wygrywamy, dlatego radość jest ogromna, bo można troszeczkę odetchnąć - kontynuował pomocnik, który w ostatnich dniach, podobnie jak Piotr Malarczyk, zmagał się z temperaturą powyżej 38 stopni.
Świętowanie arcyważnej wygranej nie może trwać zbyt długo, ponieważ sytuacja Korony w tabeli cały czas jest bardzo trudna, a na dodatek przed zespołem Ryszarda Tarasiewicza dwa mecze z wymagającymi rywalami. - Teraz mamy ciężki wyjazd do Łęcznej, później Lecha u siebie i musimy skupić się właśnie na tych meczach - zakończył były gracz m.in. Kolejorza.[i]
[/i]