Mariusz Pawełek znany jest z tego, że raz na jakiś czas przytrafia mu się prosty błąd, z którego potem śmieje się cała piłkarska Polska. Bramkarz Śląska Wrocław był blisko takiej pomyłki w spotkaniu WKS-u z Górnikiem Łęczna.
[ad=rectangle]
W 20. minucie Pawełek złapał piłkę po strzale Fiodora Cernycha. Wydawało się, że nic w tej sytuacji nie może się już wydarzyć lecz golkiper zielono-biało-czerwonych wstając z boiska wypuścił futbolówkę z rąk, ta przeleciała mu pomiędzy nogami i... potoczyła się tuż obok słupka jego bramki. Mało zabrakło, a wpadłaby do siatki. Co warto podkreślić, w poprzednim spotkaniu Śląska we Wrocławiu Pawełek wdał się w drybling na własnej połowie i stracił futbolówkę. Wówczas jednak w porę zaasekurowali go obrońcy. Tym razem skończyło się na rzucie rożnym.
- Nie widziałem dokładnie tej sytuacji. Wiem, że wypuścił, ale myślałem, że piłka jest od bramki. Dopiero mi sędzia techniczny powiedział, że Mariuszowi wyleciała piłka z rąk. Każdemu to się może zdarzyć, było ślisko. Trzeba pamiętać, żeby te rękawice wycierać, mieć ręcznik przy takiej pogodzie. Najważniejsze jest to, że przez cały mecz grał bardzo dobrze. Nie ma żadnych problemów. Nie drżeliśmy o to, że chciał kiwać - mówił po meczu Tadeusz Pawłowski, trener zielono-biało-czerwonych.