Kontrowersje przy Bułgarskiej. "Są nowe przepisy?"

Lech pewnie wygrał swój kolejny mecz pod wodzą Macieja Skorży. Sporo kontrowersji wywołała sytuacja, po której Kolejorz objął prowadzenie.

Miłosz Marek
Miłosz Marek
Sporna sytuacja miała miejsce w 16. minucie starcia. Po dośrodkowaniu Szymona Pawłowskiego do piłki doszedł Kasper Hamalainen i oddał strzał głową. Z perspektywy trybun trudno było ocenić, czy Arkadiusz Malarz zdołał wybić piłkę, zanim ta pełnym obwodem przekroczyła linię bramkową. Sędzia Tomasz Musiał i jego asystent nie mieli wątpliwości i wskazali na środek boiska.
- Na pewno piłka nie przeszła całym obwodem - mówił stanowczo golkiper PGE GKS Bełchatów, który w niedzielę wyciągał piłkę z siatki częściej niż dotychczas w całym sezonie. - Nie wiem, jak to teraz jest uznawane, czy wystarczy, żeby była na linii, aby uznać gola... Z mojej perspektywy bramki nie było, ale sędzia ją uznał. Szkoda... - dodał doświadczony bramkarz.

O wersję wydarzeń z feralnej sytuacji zapytaliśmy również strzelca bramki. - Tak dokładnie, to nie wiem, co się wydarzyło - powiedział Fin. - Myślałem, że będzie rzut rożny, bo bramkarz wybił piłkę z bramki, a nie widziałem dokładnie tej sytuacji. Dopiero kilka sekund później usłyszałem, że wszyscy się cieszą i dopiero zrozumiałem, że strzeliłem gola - przyznał szczerze.

Bełchatowianie nie starają się zrzucić porażki na feralną sytuację. - Bramki padały po błędach, których najbardziej mieliśmy się wystrzegać. Wypadliśmy w Poznaniu podobnie jak jakiś czas temu Zawisza Bydgoszcz. Nie byliśmy niestety drużyną - powiedział na pomeczowej konferencji Kamil Kiereś, trener GKS.

Najlepsza defensywa rozbita przez wicemistrza! - relacja z meczu Lech Poznań - PGE GKS Bełchatów

Czy Lech strzelił pierwszego gola prawidłowo?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×