- Nie ma co ukrywać, że dopisało nam szczęście. Biorąc pod uwagę przebieg pierwszej połowy, miałem spore obawy. Niemcy kontrolowali grę, dużo częściej byli przy piłce i trudno było raczej zakładać tak fantastyczny scenariusz jak zwycięstwo 2:0. Nie oznacza to oczywiście, że nie powinniśmy się cieszyć. Dotąd fortuna w trudnych spotkaniach nam nie sprzyjała. Teraz to się wreszcie odwróciło. Radość jest ogromna, bo nie sądzę, by w tej grupie wygrane nad Niemcami były czymś powszechnym - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Sylwester Czereszewski.
Wynik jest porażający m. in. dlatego, że to rywale stworzyli ponad pięciokrotnie więcej sytuacji (22 przy 4 biało-czerwonych). - My ich po prostu wypunktowaliśmy. Mieliśmy dwie klarowne szanse i obie wykorzystaliśmy. Inna sprawa, że choć Wojciech Szczęsny sporo nam wybronił, to jednak dużo było też uderzeń w sam środek bramki lub niecelnych. Nasz problem polegał natomiast głównie na tym, że zbyt często wybijaliśmy piłkę na oślep. Brakowało nam zawodnika, który przytrzymałby futbolówkę i trochę to wszystko uspokoił. Zagrania kierowane do przodu były obliczone głównie na walkę - zanalizował były reprezentant Polski.
[ad=rectangle]
Czasu na konsumowanie sukcesu nie ma zbyt wiele, bo już we wtorek zagramy ze Szkocją. - Najważniejsze jest zbieranie punktów, a w tym pojedynku koniecznie trzeba je zdobyć. Myślę, że mecz wcale nie będzie łatwiejszy niż ten sobotni. Dostaliśmy jednak niesamowity zastrzyk pozytywnej energii i trzeba to jak najlepiej spożytkować - zaznaczył.
Czereszewski uważa, że choć sobotnia wygrana ma wymiar historyczny, to zachłystywanie się nią byłoby niemądre. - Za nami dopiero dwa pojedynki i mamy na koncie sześć punktów. Jest świetnie, ale to niczego jeszcze nie gwarantuje. Wciąż mamy przed sobą mnóstwo trudnych potyczek i o nich trzeba już myśleć. Jeśli chodzi o sensacje takie jak ta, którą sprawiliśmy w sobotę, to w innych grupach też się one zdarzają i to się pewnie utrzyma. Zmieniły się zasady eliminacji, jedno potknięcie o niczym nie przesądza i faworyci doskonale zdają sobie z tego sprawę. Czy ktoś uważa, że Niemcy przez porażkę w Warszawie nie pojadą na mistrzostwa Europy? Myślę, że nie ma takiej osoby - zakończył.