Swój pobyt oceniam na ósemkę - rozmowa z Pawłem Wojciechowski, piłkarzem SC Heerenveen.

Razem grali w UKP Zielona Góra, występują na tej samej pozycji, mają wspólnego menedżera i są w takim samym wieku. Obaj zamierzają podbić holenderską Eredivisie. Jeden z nich uważany jest za nadzieję polskiej piłki, drugi być może już wkrótce dostanie takie miano. Mowa tutaj o Michale Janocie, który reprezentuje barwy Feyenoordu oraz o zawodniku SC Heerenveen - Pawle Wojciechowskim. - Ja i Michał jesteśmy dobrymi kumplami, którym towarzyszy sportowa rywalizacja - mówi w wywiadzie z serwisem SportoweFakty.pl ten drugi.

Bartosz Wiśniewski
Bartosz Wiśniewski

Bartosz Wiśniewski: Czy może pan powiedzieć coś o sobie? Dla wielu polskich kibiców Paweł Wojciechowski jest postacią anonimową.

Paweł Wojciechowski: Mieszkam w małej miejscowości Malczyce w województwie dolnośląskim, gdzie również zaczynałem moją przygodę z piłką nożną w małym klubie Odra Malczyce. Później moją karierą kierował tato, który pomagał mi podejmować trudne decyzje gdy byłem młody. Od 15 roku życia mam swojego menadżera, więc jest już mi o wiele łatwiej.

Jak to się stało, że z Opalenicy trafił pan do Murci Deportivo?

- Zostałem dostrzeżony na jednym z turniejów. Mój menadżer również miał kontakt z trenerami z tamtejszego klubu.

Media ostatecznie nie dowiedziały się, ile wart był pana transfer do Heerenveen. Czy zdradzi nam pan tę słodka tajemnicę?

- W tej chwili nie jest to najważniejsze (śmiech).

To proszę chociaż zdradzić, do kiedy ma pan ważny kontrakt.

- Porozmawiajmy o innych rzeczach niż kontrakty czy pieniądze. Jeśli wszystko toczyć się będzie jak do tej pory, jakiś czas tutaj zostanę. Myślę, że wtedy będziemy wszyscy zadowoleni.

Nie żałuje pan swojego wyboru?

- Nie mam powodów, by żałować. Jestem bardzo zadowolony, że trafiłem do takiego profesjonalnego klubu jakim jest S.C. Heerenveen. Teraz, patrząc w przeszłość, na pewno była to bardzo dobra decyzja.

W skali od 1 do 10, jak ocenia pan swój dotychczasowy pobyt w Holandii?

- Bardzo dobrze. Czuję się tutaj świetnie i swój pobyt mogę ocenić na ósemkę.

Na jakiej pozycji występuje pan w Heerenveen? Ostatnio w internecie pojawiła się informacja, że w swoim debiucie wystąpił pan na lewej obronie!

- Na lewej obronie?! Ta informacja jest wyssana z palca! Jestem ofensywnym, środkowym pomocnikiem lub napastnikiem. W swoim debiucie zagrałem w środku drugiej linii.

Trener Trond Solid powiedział, czemu postawił na pana w tak ważnym meczu, jakim jest starcie z AZ Alkmaar?

- Bardzo dobrze prezentowałem się na ostatnim treningu przed meczem, a że jeden podstawowy zawodnik wypadł ze składu, to trener postanowił, że to właśnie ja go zastąpię.

Udowodnił pan swoją wartość, strzelając bramkę w swoim debiucie. Z jednej strony wymarzony pierwszy mecz w nowych barwach, natomiast z drugiej - nabawił się pan przy tym strzale kontuzji.

- Dokładnie tak, po golu nie byłem w stanie pokazać pełni swoich umiejętności. Blokowała mnie noga. Nie był to groźny uraz, ale bolesny. Prosiłem trenera w przerwie o zmianę, ale on powiedział, że muszę jeszcze pograć.

Co dokładnie się stało? Nadal musi pan pauzować?

- Miałem zbity mięsień czworogłowy. Dawno już doszedłem do siebie. Zajęło to tydzień, może troszkę więcej. W sobotę (15 listopada) siedziałem na ławce rezerwowych, niestety nie wszedłem na boisko. Mam nadzieje, że teraz pojadę z drużyną do Enschede na mecz z Twente.

Każdy zawodnik chciałby grać w pierwszym zespole swojej drużyny, lecz z tyłu pozostają jeszcze rozgrywki młodzieżowe. Jak tam pan się prezentuje?

- Nie gram już w drużynie juniorów. Jeżeli w pierwszym zespole przesiedzę cały mecz na ławce, pozostaje mi gra jedynie w drugiej drużynie. W lidze juniorskiej nadal jestem królem strzelców. Mam na swoim koncie 8 bramek.

Tak naprawdę to tutaj zaczął pan swoją prawdziwą przygodę z piłką. Ebi Smolarek swoją karierę również zaczynał w dosyć młodym wieku w Feyenoordzie. Ma pan zamiar pójść w jego ślady?

- Nie mam zamiaru iść w ślady żadnego z polskich zawodników. Na dzień dzisiejszy przyglądam się takim graczom, jak Mika Vayrinen czy Christian Grindhaim. To są piłkarze reprezentacji Norwegi i Finlandii, od których mogę się dużo nauczyć. Mika grał już w PSV i na prawdę jest super kumplem.

Michał Janota zapewne chciałby podzielić los takich piłkarzy...

- Nie wiem, o to trzeba się jego zapytać.

Jak już jesteśmy przy Michale, to jak wyglądają stosunki na linii Wojciechowski - Janota?

- Z Michałem jesteśmy dobrymi kumplami, nie ma miedzy nami żadnej zazdrości, towarzyszy nam jedynie sportowa zdrowa rywalizacja. Często dzwonimy do siebie i rozmawiamy o naszych występach w klubach. Gdy któryś z nas zdobędzie prawo jazdy, to na pewno będziemy się też widywać.

Obaj już wkrótce zdajecie pan maturę. Kariera piłkarska nie przeszkadza panu w nauce?

- Uczę się w szkole w Poznaniu przez internet. Czasami ciężko zabrać się do nauki, bo mam dużo obowiązków, ale się mobilizuje. Tym samym zaliczyłem jeden rok nauki w obecnej szkole i została jeszcze mi ostatnia klasa liceum.

Jak czuje się pan w Holandii? Nie brak panu polskiego klimatu?

- Czuje się bardzo dobrze, nie brakuje mi niczego. Oczywiście fajnie odwiedzić rodziców i znajomych w Polsce - to chyba rzecz jasna.

Po cichu myśli pan już o pierwszej reprezentacji?

- Nie myślę o tym w ogóle na razie chcę skupić się na grze w pierwszej drużynie. Jeśli będę się dobrze spisywał, to reprezentacja sama przyjdzie i wreszcie dostanę swoją szansę.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×