Przed pierwszym gwizdkiem sędziego kieleccy piłkarzy zapowiadali, że do rywalizacji z wicemistrzem Polski podejdą w pełni skoncentrowani, ale... już w 5. minucie Lech objął prowadzenie. Do siatki trafił Kasper Hamalainen, któremu asystował... jeden z obrońców Korony, który zamiast wybić piłkę, podał ją pod nogi przeciwnika.
[ad=rectangle]
Wystraszeni gospodarze w kolejnych minutach musieli zmierzyć się z prawdziwym oblężeniem ze strony podopiecznych Macieja Skorży. Swoje okazje miał m.in. Szymon Pawłowski, ale na jego drodze stał Vytautas Cerniauskas, jedyny z koroniarzy starający się ratować drużynę. W 14. minucie "Kolejorz" powinien prowadzić już 2:0! Fatalny błąd Radka Dejmka sprawił, że w sytuacji sam na sam z bramkarzem stanął Gergo Lovrencsics, ale zamiast do siatki posłał piłkę obok słupka.
Zupełnie niewidoczni w ofensywie kielczanie ku ogromnemu zaskoczeniu w 16. minucie doprowadzili do remisu. Precyzyjnie z rzutu rożnego dośrodkował Paweł Golański, a swojego premierowego gola w ekstraklasie zdobył Olivier Kapo. Niespodziewana bramka odrobinę ożywiła postawę gospodarzy, którzy w 26. minucie znów mogli zagrozić bramce Macieja Gostomskiego, lecz składający się do strzału głową Piotr Malarczyk został uprzedzony. Dwie minuty później poznaniacy znów pokazali swoją siłę. Szymon Pawłowski popisał się indywidualną akcją, mijając obrońców Korony jak tyczki, i pewnym strzałem dał ponowne prowadzenie swojej drużynie.
W końcówce pierwszej połowy tempo spotkania osłabło, ale nie oznaczało to braku kolejnych sytuacji. W 31. minucie niebezpiecznie z dystansu uderzał Vlastimir Jovanović, a w 41. minucie zupełnie niepilnowany pod bramką gospodarzy Łukasz Trałka przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.
Po zmianie stron poznaniacy początkowo wyglądali na zespół kontrolujący przebieg boiskowych wydarzeń, skupiając jednak swoją uwagę głównie na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki. Wyraźnie defensywne ustawienie spowodowało, że z biegiem upływających minut swoich szans zaczęli szukać przyparci do muru gospodarze, a sygnał do ataku dał w 69. minucie Sylwestrzak, oddając mocny strzał z ostrego kąta. Główną bronią złocisto-krwistych były stałe fragmenty gry, których egzekutorem był, mający już na swoim koncie jedną asystę Golański.
Prawdziwy natłok dośrodkowań w pole karne lechitów miał miejsce w ostatnim kwadransie. Goście próbowali co prawda odpowiadać niemrawymi kontratakami, ale m.in. wprowadzony po przerwie Zaur Sadajew popełniał proste błędy, uniemożliwiające utrzymanie się dłużej przy piłce na połowie przeciwnika. Gdy wydawało się, że "Kolejorz" dowiezie korzystny dla siebie rezultat, gola na wagę cennego punktu, w czwartej minucie doliczonego czasu gry, zdobył Kamil Sylwestrzak, tym samym karcąc wicemistrzów Polski za ich zbyt postawę po przerwie. Koroniarze nie pierwszy raz pokazali, że grają do końca. Gracze trenera Skorży natomiast wszelkie pretensje mogą mieć tylko i wyłącznie do siebie.
Korona Kielce - Lech Poznań 2:2 (1:2)
0:1 - Kasper Hamalainen 5'
1:1 - Olivier Kapo 16'
1:2 - Szymon Pawłowski 28'
2:2 - Kamil Sylwestrzak 90+4'
Składy:
Korona: Vytautas Cerniauskas - Paweł Golański, Piotr Malarczyk, Radek Dejmek, Kamil Sylwestrzak - Jacek Kiełb, Vlastimir Jovanović, Vanja Marković (74' Nabil Aankour), Michał Janota - Olivier Kapo - Siergiej ChiżniczenkO (53' Przemysław Trytko).
Lech: Maciej Gostomski - Tomasz Kędziora, Hubert Wołąkiewicz, Marcin Kamiński (77' Paulus Arajuuri), Barry Douglas - Gergo Lovrencsics (82' Dariusz Formella), Łukasz Trałka, Darko Jevtić, Szymon Pawłowski, Karol Linetty - Kasper Hamalainen (70' Zaur Sadajew).
Żółte kartki: Vlastimir Jovanović (Korona) oraz Barry Douglas, Szymon Pawłowski (Lech).
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Widzów: 7401.
[event_poll=28299]