Za Portowcami gorący tydzień ze szczęśliwym zakończeniem. Po kompromitującej porażce 0:5 z Jagiellonią Białystok zakończyli współpracę z trenerem Dariuszem Wdowczykiem, a rozpoczęli z Janem Kocianem. Roszada na ławce została dokonana w środę, więc czasu na przygotowania do sobotniego pojedynku z Cracovią było bardzo mało.
[ad=rectangle]
- Pierwsze, co w szatni trener Kocian kazał nam zrobić, to zapomnieć o meczu z Jagiellonią. Powtarzał, że zaczynamy nowy rozdział. Każdy ma czystą kartkę i ma dawać argumenty, by postawić akurat na niego - powiedział Wojciech Golla po zwycięstwie 2:1 z Cracovią. - Nowy trener nie wpłynął jeszcze na taktykę. Trzy treningi to za mało. Pracował nad sferą mentalną, byśmy traktowali porażkę 0:5 jak wybryk i znali swoją wartość - dodał.
Jan Kocian to były kapitan reprezentacji Czechosłowacji, uczestnik między innymi mistrzostw świata we Włoszech. Grał jako obrońca. - Trener może pomóc swoimi wskazówkami szczególnie nam - defensorom. Występował w tej formacji, wnosi ze sobą bagaż doświadczeń - przyznał Golla, który był bez wątpienia pierwszoplanową postacią meczu z Cracovią. Kilkakrotnie uratował drużynę, grał odważnie w ataku.
- Czasem zdarza się klapa, czasem występ jest ok. tak jak w sobotę, dlatego nie ma co oceniać zawodnika przez pryzmat jednego spotkania. Nie miałem indywidualnych rozmów z trenerem, a to że pojawiałem się z przodu wynikało z sytuacji na boisku. Maks Rogalski asekurował mnie, więc nie bałem się zaatakować. Stanowiliśmy kolektyw - opowiadał Golla.
Portowcy dali się w końcówce zepchnąć głęboko, a są dopiero na początku maratonu spotkań. W czwartek zmierzą się w Pucharze Polski z Legią Warszawa, a następnie zagrają z Górnikiem w Zabrzu. - Cofnęliśmy się, ale to naturalne gdy prowadzi się. Cracovia grała nawet czwórką w przodzie, więc trzeba było zostawać, asekurować się i przestawić na kontrataki, żeby nie stracić zwycięstwa. Przed nami mecz Pucharu Polski i on jest najważniejszy.